DRIVE

piątek, 24 października 2014

Uwaga! PROSZĘ PRZECZYTAJ! Ważne! ♥

Hej Kochani!

WIEM, ZE BARDZO ZAWALAM
PRZEPRASZAM


Niestety, w ostatniej klasie JesteM ja mam egazaminy, od których zależy Cale moje przyszłe Życie (najlepsza szkoła w miescie ... masakra)

Podjęłam decyzję 
NIE dam rady DALEJ prowadzic Tego bloga, dodawać Postów. 
Przede wszystkim zawodzę was Siebie.
Nie ma sensu takie obiecywanie czegoś czego nie nie dam rady spelnić ...

Piszę, prowadzę blofa, ale tylko w wordzie.
Dopiero kiedy skończę całkowicie przejść piać-
OPUBLIKUJĘ.
Wtedy wszytko bedzie systematycznie ... i nie nie bede miała poczucia Winy ...

KOCHAM WAS naprawde 
I BARDZO ŻAŁUJĘ, ZE NIE BEDA DALEJ PISAŁA


♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥



~ Alicja Kamińska

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 6


I ask you what's the matter 
You say, oh it's nothing at all
Heart's racing, outta control
And you knew that I couldn't let it go
_____________________________________________________________________

Trząsła się z zimna. Próbowała się ogrzać, ale nie potrafiła. Czym prędzej chciała wrócić do domu. Jego domu. Objął ją i weszli fo środka. Od razu poszli do łazienki.
- Nie rozbiore sie przed toba! - zasmiala sie, kiedy okryla swoje przemokniete ubrania recznikiem.
- Wiem. Już idę. _ wyszedł.
- Dziekuje- na jej policzkkach pojawily sie rumience- Louis?
- Słucham?
- Moge prosic jakas bluzke czy cos?
Chłopak poszedł do sypialni. Wyjął dla niej ubrania i zaniósł.
- Dzieki- usmiechnela sie odbierajax od niego zestaw ibrac. Byly to spodnie dresowe i jego bluzka.
Louis ponownie wyszedł. Ivi uporała się z ubraniami. Nie miała stanika, więc trochę krępowało ją to, że jej piersi wydają się tak duże w tej bluzce. Związała mokre włosy w kucyka. Wyszła z łazienki i udała się do salonu.  Louis siedział na fotelu w samych spodniach. Zapinal od nich pasek .
- Masz na dziś jakiś konkretny plan?- usiadła obok bruneta i oparła glowę na swojej ręce.
- Nie. Będę zapijal jak cię idwioze do domu bo pewnie nie chcesz tu siedzieć.A co?
- Po pierwsze, czemu znowu alkohol, cholera, no? A po drugie skąd wiesz, że nie chcę tutaj dłużej zostać?
- Lubię moją przyjaciółkę Vodke. Nie wiem.
- To może pora zerwać tę przyjaźń- położyła swoje nogi na jego kolana i nadal podpierała swoją głowę.
- Lubię ją.. - mruknął.
- Oh- udała nie wzruszoną. Przybliżyła się do niego- Nie niszcz siebie- położyła swoją dłoń na jego policzku- To nie jest tego warte.
Patrzył na nią ale już nic nie powiedział. Siedzieli i rozmawiali ze sobą przez kilka godzin. Tak po prostu. Louis miał mieć dziś ponownie wyścig. Tyle, że miał to być wyścig z partnerkami. Dziewczyny miały siadać z chłopakami na motocyklach. Jedno utrudnienie było takie, że siedziały tyłem do partnera, przywiązane do niego pasem.
- Dzisiaj muszę jechać na wyścigi..
- Pojadę z tobą- bawiła się jego włosami. Tak bardzo nie lubił, gdy ktoś to robił.
- Przestań _ delikatnie złapal jej rękę.
Odpuściła i wplotła ją w swoje włosy.
- Ale i tak jadę.
- Dlaczego ?- zapytał.
- Lubię jeździć z tobą na motorze- puścila mu oczko.
Zaśmiał się. To było niebezpieczne ale nie chciał jechać sam.
Bał się, że może stać się jej krzywda. Postanowił ją zabrać, ale nie pozwolić wsiąść jej ze sobą na motocykl. Nie tym razem...
- Dobrze. Ale nie będziesz jechać.
- Bo?- skrzywiła się nie chętnie- Chcę.
- Ale ja ci nie pozwalam.
- Louis, ja nie jestem twoja wlasnoscia. Jasne?
- Nie pojedziesz ze mną.na motorze.
Dziewczyna zmrużyła oczy. Była naprawdę zła. Nienawidziła, gdy ktoś jej czegoś zabraniał. Jeszcze w taki chory sposób. Nachyliła się nad chłopakiem.
- Podjedziesz ze mną do domu? Muszę się w coś przebrać- jęknęła.
- Tak. Ale wieczorem.
- Ok- rzuciła tylko. Jej ręka ponownie umieściła się na głowie chłopaka. Uwielbiała bawić się jego włosami.
- Jesteś uparta. - stwierdził. Westchnął pozwalając jej na to. Już nic nie mówił. Tak siedzieli.
Oglądali telewizję i rozmawiali. To dziwne jak w ciągu nie całych dwóch dni chłopak zaczął lubić tę dziewczynę. Ivi przybliżała się do chłopaka, aż w końcu położyła głowę na jego ramieniu.
- Powiedz mi tylko jedno- rzuciła nie pewnie- teraz grasz? Czy co cię tak odmieniło? No wiesz...to jaki dla mnie jesteś.
- A ja wiem? Może dlatego że nie piję? Myślę i funkcjonuje.
- W takim razie, proszę, nie pij więcej- przysunęła swoje wargi do jego, tak, że po chwili tkwili w pocałunku.
Przytrzymal jej biodra i calowali się jeszcze długo. Nie doszło do niczego więcej. Po prostu. Oboje tego potrzebowali. Oderwania się od rzeczywistości, kłótni... Oparła czoło o jego bark. Przytulił ją do siebie.
- Dziękuję- wyszeptała zacieśniając uścisk.
- Za co?
- Że odrywasz mnie od tego wszystkiego...Nauki, ciągłych pretensji moich rodziców... Za wszystko- cmoknęła jego policzek i ułożyła się głową na jego kolanach.
Glaskal ją po włosach. W sumie też jej był wdzięczny.
Jednak nie potrafił jej tego okazać. Nigdy tego nie robił i nie dałby rady zrobić. W końcu mieli zacząć ubierać się na wyścigi. Ivi wsiadła na motocykl chłopaka w jego dresach, gdyż mieli dopiero jechać do jej domu, by mogła się ubrać. Z tego powodu Louis wyjechał znacznie szybciej. Dziewczyna tak bardzo sie bala. Zayn za wszeklka cene chcial dorownac Louisowi. Wiedzial ze to nie mozliwe, ale chcial byc chociaz drugi.
Więc jechał bardzo szybko, ale to bardzo. Driftował i podnosił motor. Był trochę za Louisem, gdy ten podniósł motor tak że przez chwilę jechał na jednym kole.
W koncu dojechali do mety.
Louis zeskoczył z motoru i poszedł do po alkohol.
Ivi zauwazyla go. Podziekowala Zaynowi i z nogami jak z galaretytki i poszla za nim. Bula przerazona jego zachowaniem.
Oparł się o stół przechylając butelkę czystej do gardła.
- Przestan!- krxyknela lapiac chlopaka za ramiona i odciagnela go.
- Daj mi spokój
- Nie- jak zwykle nie odpuszczala, bo nie chciala.
- Daj mi spokój! - wrzasnął
Wystraszyla sie go. Zacisnela mocno zeby. Wytargala z jego rak butelke i ja wyrzucila. - Cholera Louis! Ogarnij sie! - miala zaplakane oczy.
- Nie mów mi co mam robić jasne?
- Louis- usiadla obok niego- Prosze. Mowila ci juz...To nie jest wyjscie.
- dla mnie jest. - odparł zakładając ręce na klatkę. Jak dobrze mu było po chociaż paru łykach wódki.
- Nie. Chodzmy stad. Wracajmy.
- Gdzie chcesz wracać?
- Ty wrócisz do swojego domu. A jesli nie chcesz to ja wroce do swojego. Ok?
- Wsiadaj na motor. Odwiozę cię.
- Nie. Nie pojedziemy motorem. Jestes pod wplywem!- sprzeciwila sie.
- Mały wpływam. Nie raz piłem więcej. Nie przesadzaj. powiedziałem wsiadaj.
- Nie- jeknela- naprawde. Zadzwonie po limuzyne.
- Nie.
- czemu? Korona ci z glowy spadnie?
- Więc dzwoń, a ja wracam. - wsiadł na motor i odpalił silik.
- Jestes okropny, wiesz?
Wsiadla za nim i objela go w talii.
- A jednak ze mną jedziesz.
- Nooo- jeknela- musze
- nie musisz. - odpowiedział.
- Ale chce. Okej?
- OCzywiscie - wycofał motor. Zaczął jechać w stronę jej domu.
- Moge przenocowac jeszcze dzis u ciebie?- powiedziala kiedy stali na swiatlach. Nie spodziewal sie tego po niej.
- A miałem zamiaru dać w żyłę.
Odetchnela glosno. - Chyba jednak tego nie zrobisz. Wtulila sie mocniej w jego plecy.
- A może. Czemu nie.
- Bo ja zostane przy tobie i ci na to nie pozwole- nadal mocno go sciskala. Jechali wyprzedzajac wszystkie samochody. Louis wypuścił powietrze z ust. Przechylił motor i przyśpieszył. Jechał prosto w stronę tira, ale w ostatniej chwili zjechał na bok. Uśmiechnął się pod nosem skręcając w dobrą drogę.
Podjechali pod dom i Louis pomogl zejsc dziewczynie z pojazdu. - Rozumiem, ze chciales nas zabic, tak?
- Przesadzasz. Zawsze tak jeżdżę
- Jestes naprawde niemozliwy- pokrecila ze smiechem glowa i podeszla do drzwi wejsciowych. Czekala az chlopak jej je otworzy.
Tak zrobił i weszli do środka. Poszedł przygotować coś do jedzenia. Alivia siedziala przy wyspie obserwujac chlopaka. Nie rozumiala go. Za nic w swiecie nie potrafila tego zrobic. Nienawidzil jej, a zaraz potem przyrzadzal dla nich kolacje. Idiotyzm.
- Masz - podał jej talerz z kanapkami.
- Dzięki- uśmiechnęla się i zjadła jedną. Tym razem to ona podsunęła swój talerz pod jego nos, widząc, że nic nie je.
- Ja nie chcę.
- Musisz coś zjeść- pokazała mu język i upiła łyk soku, który wcześniej sobie nalała.
- Nie. - wstał i przeszedł do gabinetu. Usiadł za komputerem ustaljąc kolejną akcję
Nie wiedział jednego. Miała to być akcja związana z firmą jej ojca. Nie znał jej nazwiska, więc nie miał powodu by się tego domyślić. Ivi przyszła po kilkunastu minutach do chłopaka.
Wpisał hasła w laptopa i właczył kamery.
- Co to jest?!- rzuciła podniesionym tonem wpatrując się w ekarny
- Baza danych? - przekręcił głowę patrząc na nią.
- Louis- przymrużyła oczy- cholera, to jest firma mojego ojca.
- Ooo. Doprawdy? - popatrzył na ekran z uśmiechem. - bogaty jest twój tatuś.
- Zamknij się- skarciła go- wsunęła swoje ciało pomiędzy krzesło, a biurko- Powiesz mi po co ci to?
- Domyśl się.
- Błagam, powiedz, ze tego nie zrobisz. Nie napadniesz go... Nie zabijesz...Proszę- oparła się o tył biurka. Jej oczy się zaszkliły.
- Nie mam zamiaru go zabijać - prychnął. - Okradnę go. Okradniemy. A ty nam pomożesz.
- Co?!- otworzyła szerzej oczy. Czy on o tym wiedział od początku? Wykorzystał ją?
- Właśnie wpadłem na pomysł. - uśmiechnął się. - Dobrze, że powiedziałaś że to twój tatuś.
Uspokoiła się. Nie wiedział o tym wcześniej. To dobrze. Nie wybaczyłaby mu tego. Nigdy.
- Nie będę ci, wam pomagała w żadnej chorej akcji. To mój ojciec Louis!
- I co z tego? - wzruszył ramionami. - Przyjaźń ze mną na dobrym się nie skończy.
Nie miała wyjścia, bo wiedziała zę znajdzie jakiś sposób aby ją do tego zmusić. Jest za dobry w tych sprawach. W szantażach i grożeniu.
Bała się, że jej ojciec się zorientuje... Że ją znienawidzi.
- Przyjaźń?- spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
- Posłuchaj nie chcemy żeby twojemu tacie się coś stało tak? Więc pomożesz nam.
- Jak?- przewróciła oczami i założyła ręce na piersiach.
- Wykradniesz hasła do kont
- Żartujesz sobie prawda?- zaśmiała się- skoro jesteś taki świetny w tym co robisz... zrobisz to sam.
- Tak, ale ja mam na głowie inne sprawy.
- Louis, po pierwsze, mój ojciec mnie do tego nie dopuści, nawet nie wiem gdzie miałabym ich szukać. Po drugie nie przesadzaj, bo nie będę miała z czego żyć. A tak po trzecie... Może upatrzyłbyś sobie kogoś innego?
Przyparł ją do biurka i to dość mocno.
- Posłuchaj, jeśli powiesz mu czy uprzedzisz o tym że będzie okradziony bardzo marnie skończycie.
- Jesteś podły- jęknęła, próbując odepchnąć go od siebie- wykorzystujesz mnie i szantażujesz.
- Podły? Mówiłem. Wykorzystuje? Tylko troszkę.
Dziewczyna czuła się podle. Musiała wykorzystać własnego ojca, bo ktoś kogo tak naprawdę nie znała tego chciał.
- Louis. Nie znam cię. Jak sam powiedziałeś jesteśmy sobie obcy, jesteśmy dla siebie nikim. Więc po jaką cholerę mam coś dla ciebie robić?
- Ja cię o to nie proszę. - poszedł do drzwi. - Nie chcesz mi pomóc? Okay. - wyszedł z pokoju. W salonie znalazł szklankę i Jacka Danielsa.
Ivi nie miała co robić w salonie. Po za tym nie skończyła rozmowy z Louisem. Kiedy wchodziła do salonu widziała jak chłopak siedzi ze szklanką w ręku, była to szklanka pełna alkoholu. Butelka po Jack'u stała tuż obok niego .
- Louis- podeszła do niego i usiadła na stoliku- Dlaczego znowu pijesz?

- A wiesz takie hobby. - wywrócił oczami przechylając szklankę. Z ulgą wszystko połknął
- Louis- powtórzyła jego imię. Usiadła na jego kolanach. Nie sprzeciwiał się- Proszę. Oddaj mi to- wskazała na szklankę w jego dloniach.
- Nie bo jestesmy dla siebie nikim/
- Proszę- nie odstępowała- Rozumiem, że masz z tym problem. Ale błagam odłóż to. Pomogę ci- mówiła z desperacją w głosie- Pomogę, rozumiesz? Zdobędę te głupie numery kont...kart kredytowych...
- To zdobądź - wzruszył ramionami nalewajac kolejną szklankę alkoholu.
- To ty to odłóż- wskazała na kolejną napełnioną szklankę, którą trzymał w dłoniach.
- Nie. Bez ciebie też sobie poradzę.
- Louis- syknęła i przywarła swoim czołem do jego- Proszę... Albo... Nie... Wiesz co?- zeszła z niego i podeszła do szafki- Napijemy się razem- nienawidziła alkoholu, ale miała nadzieję, że choć tym go zniechęci.
- To pijmy.
Przełknęła głośno ślinę. Nie miała innego wyboru. 
__________________________________________________________________________


PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ NIE OBECNOŚĆ NA BLOGU.
CAŁE WYJAŚNIENIE ZNAJDUJE SIĘ TUTAJ:
http://zaynmalik-fanfiction-tlumaczenie.blogspot.com/

WRACAM NA BLOGA JUŻ OFICJALNIE:) 
WINA LEŻY TYLKO PO MOJEJ STRONIE ZE WZGLĘDU NA ZANIEDBANIE, GDYŻ TO JA POSIADAM NA SWOIM KOMPUTERZE ROZDZIAŁY

CZYTASZ?
PROSZĘ, SKOMENTUJ ♥ ♥ ♥

piątek, 23 maja 2014

Nowy Blog ! ♥

HEJKA! ♥

ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA TŁUMACZENIE (PIERWSZE) OPOWIADANIA
HE'S NO GOOD O ZAYNIE MALIKU 

MAM NADZIEJĘ, ŻE WPADNIECIE I POZOSTAWICIE PO SOBIE ŚLAD XX






Rozdział 5

We both lie silently still 
in the dead of the night 
Although we both lie 
close together 
We feel miles apart
inside
____________________________________________________________________________

Kiedy zblizal sie do jej majtek rekoma, dziewczyna lekko go odepchnela. - Przepraszam...- spojrzala na niego- Po prostu nie jestem na to gotowa.
- Sorry, naćpany jestem. I też nie jestem gotowy.
Zranily ja lekko te slowa. Zaczynalo do niej dochodzic, ze ten Louis nie byl prawdziwym Louisem. To byloby zbyt piekne, by moglo byc prawdziwe.... Poslala mu blady usmiech i ustatni raz, szybko cmoknela jego usta. Nie jest gotowy? Przeciez pewnie robil to miliony razy. A moze jednak Ivi byla w bledzie?
- Zostaniesz na noc? - zapytał pomagając jej wstać. - Nie mam siły na wyścig.. - przeszedł do kuchni robiąc coś do picia
Propozcja zaskoczyla Alivie. Trudno bylo jej odmowic...W zasadzie nie miala wyboru. Podarzyla za chlopakiem do kuchni i poczestowala sie jablkiem lezacym na blacie. Louis usiadł obok niej i podał jej sok.
- Dzieki- rzucila konczac jesc owoc- powiedz mi cos o sobie.
Wzruszył na to ramionami. nie za bardzo lubił o sobie opowiadać. Ona to wiedziała. Przecież nawet nie dopuszczał jej do siebie. Wiedziala, ze dzis mezczyzna byl dzis pod wplywem narkotykow...ale nie przejmowala sie tym. Byl dla niej i tylko dla niej! A dzis nawet ja lubil.
- Nie ma co mówić.
- Jak to nie? Nawet nie wiem jak masz na nazwisko... nie wiem kim jestes. Jedyne co mi powiedziales to to, ze zabijasz...- spojrzala na niego sciszonym tonem.
- Oj od razu zabijam. Gangsta.
- to zes mnie pocieszyl- spojrzala na niego z wyrzutem. Coraz bardziej sie go bala.
- Nic ci nie zrobię.
- Rozumiem - usiadla blizej chlopaka, kladac swoja glowe na jego ramieniu. Pomimo strachu jaki ogarnial ja, gdy tylko byla blisko niego, nie potrafila sie powstrzymac.
Podniósł rękę i ją przytulił. nawet pocałował we włosy.
Nie zaprzeczała podobało jej się to, nawet bardzo. Uśmiechnęła sie na gest chłopaka i zaczęła mierzwić moje włosy.
- Jutro wszytko wróci do normy, prawda?
- Skąd mam to wiedzieć?
- Ta...- jęknęła spuszczając głowę. Nie mógł tego wiedzieć, bo nie myślał racojonalnie. Wstała i odniosła puste szklanki po soku do zlewu. Jednak ze szklanki Lou było czuć alkohol. Skrzywiła się lekko.
-Obiecałeś...
- Nie prawda. - odpowiedział. -Nic nie obiecałem. - wstał i wyszedł z kuchni.
Oczywiście Alivia nie miała wyboru i poszła za nim.
- Louis, stój.
- Co? - odwrócił się zły.
Widziała jego złość. Jej oczy się szlikły, a ciało drżało z przerażenia. Kiedy był na nią zły w szkole, czy na parkingu...Nigdy się nieczego nie obawiała. Ale teraz kiedy wiedziała, jak spędzał czas wolny...Kiedy była z nim sam na sam bała sie jeszcze bardziej widząc go w takim stanie.
- Przepraszam- jęknęła cicho- ja po prostu... myślałam, że dotrzymasz słowa. Że wytrzymasz bez alkoholu.- przełknęła głośno ślinę- lepiej będzie jak już sobie pójdę- odwróciła sie na pięcie, ale chłopak złapał ją za ramie.
- Po pierwsze to jakieś 100 kilometrów. Nie dojdziesz. - spojrzał na nią. - To nie jest takie proste. Ja tego potrzebuję
Skrzywiła się na jego słowa. Podeszła bliżej i położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Spoglądała w dół.
- Mój brat...- jęknęła- On też kiedyś tego potrzebował. Może bardziej niż ty- jej oczy się zaszkliły. Nie radziła sobie z tym wszystkim- Nie chcę byś skończył tak jak on. Już raz przez to przechodziłam, rozumiesz?
- Nie jestem twoim bratem a nawet kimś bliskim.
- Nie obchodzi mnie to, jasne?- była sflustrowana- Masz racje, jesteś dla mnie nikim. Ale to nie znaczy, że mam pozowlić ci się upijać na śmierć, okej?
- Jasne
- Louis- zobaczyła na twarzy chłopaka nie tyle złość do grymas. Trudno było jej określić jak chłopak mógł się teraz czuć. Był dla niej ogromna zagadką... Bez słowa przytuliła go do siebie, zaciągając się jego wyjątkowym zapachem.
- Co robisz... ? - zdziwił się. Nikt nie wykonywał takiego gestu wobec niego
- Nic- lekko się speszyła. Nie lubiła, gdy chłopak komentował to co robiła...Krępowało ją to- Próbuję po prostu cię przytulić i sprawić byś przestał być na mnie zły.
- Nie jestem zły..
- Czyżby? - spojrzała na jego twarz- twoje oczy mówią co innego.
- Odpuść. - westchnał.
- Nie- była zdecydowana. Bardziej niż się sama po sobie tego spodziewała- Unikasz ciągle odpowiedzi... Nawet nie potrafisz wyjaścnić dlaczego jesteś zły. To chore, Louis!
- Jestem chory zrozum to w końcu!
Poczuła się źle. Nie lubiła gdy chłopak tak o sobie mówił. Nie znała go dobrze, ale jego samoocena była na pewno poniżej poziomu. Stanęła na palcach. Przyciągnęła jego głowę do siebie, tak że jego nos dotykał jej.
- Nie. Nie zrozumię. Może i dajesz mi do tego tysiące powodów, ale ja zawsze znajdę ten jeden, by temu zaprzeczyć. Wiem, że jestem dla ciebie nikim i że... nienawidzisz mnie. Ale po prostu lubię cię...- nie traciła z nim kontaktu wzrokowego, choć podczas wypowiadania ostaniego zdania mocno zamknęła oczy.
- Za co? - westchnął patrząc w jej oczy.
Kompletnie nie rozumiał tej dziewczyny. była specyficzna.
Nie zrobił nic dobrego dla niej... Wręcz przeciwnie. Ignorował ją, spławiał. A ta ciągle była przy nim.
- Też chciałabym to wiedzieć- pokiwała głową nie dowierzająco- pewnie za to jaki jesteś. Zazwyczaj za to lubi się ludzi.
Przyciągnął ją i mocniej przytulił. Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Źle się czuł.
Myśl, że nie potrafi nikogo obdarzyć uczuciem bolała go jak nigdy dotąd. Stali chwilę wtuleni w siebie.
- Przepraszam- rzuciła, kiedy jej telefon zaczął dzwonić- muszę odebrać, to moja przyjaciółka.
Chłopak nie słyszał nic prócz ,,Tak'' ,,No mówiłam ci już, nie ma mowy'' ,,Zaufaj mi'' ,, Będzie dobrze''
Usiadł na fotelu i patrzył bezsensu w okno.
Kiedy skończyła wróciła do salonu i posłała chłopakowi słaby uśmiech.
- Idziemy spać?

- To dobry pomysł. Chodźmy.
- Ymm...- jęknęła kiedy wchodzili do jednej sypialni. Jednak nic nie powiedziała. Z jednej strony czuła sie dziwnie mając spać z nim w jednym pomieszczeniu, łóżku, a z drugiej strony tak bardzo się z tego cieszyła.
- Mam jedną. Śpij tu. Ja idę do salonu. Masz. - podał jej swoją koszulkę
- Możesz zostać tutaj- powiedziała zaciskając mocno w pięściach materiał.
- Tam jest łazienka. - pokazał na drzwi
- Dziękuję- posłala mu uśmiech. Udała się do toalety. Nie była może tak wielka jak jej, ale bardzo jej się podobała. Wzięła szybki prysznic i wytarła sie ręcznikiem. Założyła bieliznę, a na to koszulkę chłopaka. Jej materiał sięgał jej za pośladki, dokładnie je zakrywając. Wyszła z pomieszczenia, a chłopak siedział na brzegu łóżka trzymając w ręku szluga.
W pokoju smierdzialo dymem. Nie lubiła tego no ale to jego dom. I tak już rządziła się z alkoholem.
Usiadła obok niego i podciągnęła nogi pod kolana. Spoglądała na każde wciągnięcie dymu przez chłopaka. Nie był jak wszyscy chłopcy... Nie miał nic wspólnego z tymi, których znała.
- No już. - podniósł się. Zgasil papierosa i wyrzucił go przez okno zamykając je. - Spij .
- Kanapa w salonie nie jest odpowiednia do spania- rzuciła, tym samym zatrzymując chłopaka, przed opuszczeniem sali- łóżko jest duże.
- Ale to nie komfortowe.
- Louis- zaśmiała się- ja nie jestem słoniem. Nie będę na tobie spała. Po za tym co jest w tym nie komfortowego? Miałeś pewnie tyle dziewczyn u siebie w łóżku, że leżenie nie powinno być dla ciebie nie komfortowe
- Co ty sobie ubzduralas z tymi dziewczynami?
- Nic- zaśmiała się, jak gdyby to było najbardziej oczywistą rzeczą w świecie- To po prostu oczywiste- wystawiła mu język i poklepała miejsce obok siebie z uśmiechem.
Położył się z nIą. - Nie prawda.
- Chyba nie chcesz mi przez to powiedzieć, że nie masz co noc innej?- oparła głowę na łokciu wpatrując się uważnie w jego postawę.
- Nie. Spędzam czas z motorami i tylko motorami .
-Wow- jej usta lekko się rozchyliły. Jak to możliwe, że taki wspaniały chłopak tego nie wykorzystywał? Że nie bawił się z dziewczynami? Ivi nie potrafiła tego zrozumieć. Położyła głowę z powrotem na poduszkę.
- Dziewczyna z którą kiedyś się zwiążesz będzie prawdziwą szczęściarą- powiedziała, uśmiechając się do sufitu.
- No to nie będzie takiej. - zamknął oczy i wtulil się w poduszkę.
- Dlaczego?- jęknęła, próbując odebrać chłopakowi poduszkę ze śmiechem.
- Bo nie będzie. Powiedziałem ci. Tylko motocykl.
- Dziwny jesteś- pokręciła głową ze śmiechem i również wtuliła głowę w swoją poduszkę.
- Tak. Mówiłem ci. Dobranoc.
Zaśmiała się i próbowała zasnąć. W końcu jej się to udało.
Louis chodził po kuchni i starał się robić śniadanie. Wstała z łóżka i zapominając, że nadal ma na sobie t-shirt chłopaka wracała do pomieszczenia z którego wczoraj przyszli, salonu. Dom nie był duży, więc bez większych problemów jej się to udało. Zauważyła chłopaka stojącego przy kuchni. Wiedziała, że nie będzie już tak jak wczoraj... Chyba, że znów wciągał.  Ale Louis ani nie wciagal ani nie miał zlego humoru. Uśmiechnął się do dziewczyny .

- Hej- szepnęła nie pewnie w jego stronę. Usiadła przy wyspie i obserwowała w niepewności chłopaka.
- jesteś glodna? Zresztą nie ważne. Jedz. - podał jej naleśniki.
- Wow. Sam to zrobiłeś?- wskazała na wspaniale przyrządzone danie, polane czekoladą i obsypane truskawkami.
- Umiem gotować .- zaśmiał się.
- No widzę właśnie- zjadła kęs naleśnika i nadźgała truskawkę na widelec- Widzisz. O takie coś mi chodziło, kiedy prosiłam cię wczoraj byś mi o sobie opowiedział!- powiedziała ze śmiechem i wrociła do jedzenia. Naprawdę jej smakowało. Po raz pierwszy chłopak przygotował dla mniej śniadanie. Miała kiedyś chłopaka, ale to nie był prawdziwy związek... Zdradzali siebie wzajemnie, ale on pochodził z dobrej rodziny i był według jej rodziców, idealny dla niej.
- Nie mamy dzisiaj zajęc. NaresZcie sobota. - odetchnąl z ulga. Nie chciałoby mu się uczyć.
Nienawidził tej uczelni. Tak samo jak nauki. Był weekend, a on zazwyczaj spędzał ten czas zalewając się alkoholem, lub biorąc udział w nocnych wyścigach. Wczoraj jednak odpuścił go sobie. Nie wiedział jak to się stało. Nie zrobił tego od ponad dwóch lat...A może i dłużej.
- Ta, też się cieszę- uśmiechnęła się- Ale lubię cię zawsze na nich wkurzać- właśnie skończyła jeść posiłek. Wstała i wlożyła talerze do zlewu.
- No super dzięki. - pociągnął ją do ogrodu. Musiał odetchnąć świeżym powietrzem. Ochłonąć .
- Jejku- usmiechnęła się na widok wykopanego basenu na środku ogrodu- ślicznie tutaj, dupku- przekomarzała się z nim. Nie wiadomo dlaczego trzymali się za ręce. Tak po prostu. Nic to dla nich nie znaczyło, ale nie potrafili uwolnić swojego uścisku. Louis nic do niej nie czuł... Chyba.

- Też mi się podoba księżniczko.
- Nie mów tak do mnie- dźgnęła go w brzuch. Czuła się jak gdyby byli zamknięci w szklanej bańce, która w każdej chwili może pęknąć, a oni wrócą do normalnego zycia.
- Nie gadaj. - popchnął ją. Wylądowała w basenie
- Idiota!- krzyknęła. Była nadal w jego podkoszulku, więc czuła się nie komfortowo- Skoro już mnie wrzuciłeś może sam się tutaj pofatygujesz?
- Ja? Po co?
- A co? Pływać nie potrafisz?
- Potrafię kochanie.
Kiedy wypowiadał te słowa nie zdawał sobie sprawy z ich znaczenia. Były dla niego jak każde inne. Przez ciało Alivii przeszedł dziwny dreszcz. Postanowiła nie zwracać na to uwagi... I tak jej przecież nienawidził, prawda?
- No to udowodnij- wystawiła mu język i podpłynęła do brzegu basenu.
Zdjął koszulkę. Spodnie też zsunal. Zarządu znalazł się w basenie . Dziewczyna przygryzła mocno wargę, kiedy zauważyła jak bardzo jego ciało pokrywa tusz. Wypłynął z wody i złapał dziewczynę pod kolanami, tak, że jej głowa była wysoko nad nim. Oboje głośno się zaśmiali. Chłopak nie kontrolował tego co robił. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Nigdy. Był radosny. Ciągle się uśmiechał i śmiał. Zazwyczaj chodził z kamienną twarzą. Nie uśmiechał się. Twierdził, że to głupie. Ale teraz? Ona go odmieniła. Tylko on sam jeszcze nie wiedział, czy aby na pewno tego chciał... Czy chciał by ktoś go zmieniał. Nie była dla niego nikim ważnym. Przecież dał jej do zrozumienia, że nie jest nawet jego koleżanką. Więc dlaczego tak bardzo się nią przejmował?
- Boże chodź .zimno już. _ pomógł jej wyjść.

______________________________________________________________________


CZYTASZ= KOMENTUJESZ ♥

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 4


It's the first time we met
The lightning to my thunder
The green light on red
The kiss that pulls me under
It's all there in front of me

__________________________________________________________________________
- Wrzuć na luz- szepnęła chłopakowi do ucha- Za pół godziny kończą się wykłady.
- Co robisz? - podniósł głowę patrząc na nią .
- Próbuję cię obudzić- zaśmiała się, rozluźniając uda. Nie chamowała się, nigdy. Lubiła gdy chłopcy ją dotykali... Jednak jego dotyk doprowadzał jej ciało do dreszczy. W pewnym sensie sie go bała.
- Tym? Nie sądzę. Mi co innego może pomóc.
- Czyli?- zastanawiało się co innego może pomóc takiemu chłopakowi jak nie seks?
- Wódka
- Ojć- skyrzywiła się i odsunęła rękę ze swoich ud. Jednak chłopak położył ją tam z powrotem. Na jej nogę- Alkohol to nic dobrego- pokiwała głową- po za tym, na zmęczenie na pewno nie pomoże.
- Mi pomaga. Alkohol, wyścigi, dragi i zabijanie.
Czuł jak zwiększa się dystans między nimi. Serce dziewczyny zaczęło szybciej bić. Wiedziała, że Louis nie jest typem grzecznego chłopczyka, jednak ta słowa wsprawiły dziewczynę w osłupienie. Dragi? Zabijanie?
- No. Mówiłem że się przyjaźnic nie będziemy.
- Jeśli mówisz to tylko dlatego, że bierzesz...czy zabijasz... Nie będę cię oceniała, choć już to zrobiłam z milion razy w mojej głowie- zamyśliła się, spoglądając przez chwilę nieruchomo na chłopaka- Ale szczerze mówiąc, nie oczekuję, że się ze mną zaprzyjaźnisz. Ty nie potrafisz być przyjacielem, hm?
- Bo jestem nikim. _ odparł. Wzruszył ramionami odwracając głowę.
Poczuła się źle. Pożałowała tych słów. Nie chciała go nimi zranić. Po prostu... Myślała, że weźmie to jako żart i odpowie kolejnym sarkazmem.
- Ej- jęknęła cicho, przysuwając się do niego- Nie jesteś nikim- położyła swoją dlon na jego ramieniu- Nie miałam tego na myśli...
- Ale ją to dobrze wiem.
- Mylisz się- rzuciła, zaciskając mocniej dłoń na jego barku- Może i nie znam cię za dobrze, ale jesteś okej. Jeśli tylko chcesz- dodała to zdanie, z lekkim usmiechem na twarzy- ale nie mów, że jesteś nikim. Bo tak nie jest.
- Nie ważne. - mruknął. - Jezu chcę wyjść i jechać na wyścig.
- W takim stanie?- jęknęła wstając, gdyż zajęcia się właśnie skończyły- jak bardzo oszalałeś?
- Maksymalnie. Bardziej się nie da. - wziął swoje rzeczy.
-Ugh- jęknęła idąc za chłopakiem. Ten przyciągnął ją do siebie, tak, że szli krok w krok. Nie świadomie złapał ją za rękę.
Dziewczyny na korytarzu dziwnie na nich patrzyły .
Nie mogły uwierzyć w to, ze Alivia znów dostała to czego chciała. Tak bardzo jej tego zazdrościły. Ale dziewczyna zamiast cieszyć się, że w końcu udało jej się przekonać do siebie chłopaka... Odczuwała wewnętrzny strach. Nadal miała w głowie jego słowa, gdy mówił o zabijaniu.
- Limuzyna przyjechała królewno.
- Ta- spojrzała w stronę samochodu- może też powinienes nią jechać?- rzuciła już tym razem odwrócona do chłopaka.
- Nie. - odparł. - Cześć. - skolowany szedł do motoru.
Ivi pomimo strachu jaki ją ogarnął nie potrafiła patrzeć na chłopaka w takim stanie. Nie miałam pojęcia dlaczego, czuła się za niego odpowiedzialna. Podeszła do niego, kiedy zakładał kask.
- Co jest? - spytał.
- Nie będziesz się sam włóczył w takim stanie- jęknęła i usadowiła się na tyle motocykla- A przede wszystkim, nie pozwolę ci sięgnąć po alkohol.
- Chyba zartujesz. Nie potrzebuje niani. - prychnal.
- Nie jestem twoją nianią!- klepnęła go w plecy- po za tym, podoba mi się ten motocykl.
- Oczywiście. A ja będę robić co chcę.
- Jesteś nie do zniesienia- jęczała za jego plecami ze śmiechem. On również uśmiechał się pod nosem. - To jedziemy, czy nie?
- Odwiozę cię do domu. - powiedział. Odpalił silnik i zaczął ruszać.
- Musisz?- w jej glosie wyczuł nutkę niezadowolenia- Pojedźmy na...hmm...Oxford Street- wymyślała coś na szybko, by tylko uniknąć powrótu do domu i zostawienia chłopaka sam na sam z alkoholem. Po za tym lubiła go w takim wydaniu. Miłym.
- Muszę?
- A masz inny plan?- zdjęła swoje dłonie z jego barków, czując niepewność w jego głosie. Złapała się za tylni uchwyt i wyczekiwała odpowiedzi chłopaka- Oprócz mojego domu, rzecz jasna.
- Nie rozumiem czemu się o mnie martwisz i przyjmujesz.
- Oh, zamknij się- w jej ciele pojawiło się przyjemne ciepło. Martwiła się o niego, fakt i nie chciała by skończył jako alkoholik, choć wiedziała, z jego wypowidzi, że bardzo blisko mu do tego- Po prostu lubię. Przejmować się ludźmi- mówiła nie pewnie.
- Tak. Oczywiście. Jakoś w to nie wierzę. - odpowiedział cicho .ruszył w stronę drogi krajowej
- Nawet jeśli, nie lubisz, gdy ktoś się o ciebie martwi?- zapytała kiedy chłopak przyśpieszał. Biła się sama ze sobą, próbując jak najmocniej utrzymać równowagę utrzymując tylko ręce na uchwytach z tyłu siedzenia.
- Nie lubię. Ja mało rzeczy lubię. - krzyknął aby usłyszała przez wiart .
Nie odpowiedziała już nic. Nie znała go. Nie wiedziała o nim nic. Prócz tego, że kocha motory, pali, pije, ćpa... Nie były to przyjemne informacje, ale mimo to pragnęła go nadal poznawać. Pomimo strachu jaki ogarniał ją kiedy spoglądał na nią swoimi zamrużonymi oczami, czy gdy mówił jej, by z nim nie igrała...
Jechali nie wiadomo gdzie. Louis wyjechał za miasto. Prawdopodobne kierował się nad jezioro.
Droga trwała jeszcze kilkanaście minut. W końcu Ivi przełamała się i objęła chłopaka w talii. Jej głowa ułożyła się na jego plecach. Jechała wtulona w chłopaka, delikatnie się uśmiechając.
ZatrZymali się. Byli w miejscu Louisa. Tam był jego dom. Tylko jego.
Sam nie wiedzial dlaczego ja tutaj zabral. Dziwil sie sam sobie, ze tutaj zajechal, kiedy pomagal zsiasc jej z motoru. Nikt nie wiedzial o tym miejscu. Do teraz.
- No. Zmusilas mnie do pokazania ci tego.
- Czemu zmusilam?- zasmiala sie idac za chlopakiem w strone drzwi. Ogromny, jednopietrowy budynek robil na niej wrazenie.

- Tym swoim gadaiem .
- Oj, przestan- przekroczyli prog drzwi- ja w cale tak duzo nie mowie!
- Mówisz. - zaśmiał się. Poszedł do barku .
- Louis!- zaprotestowala i odsunela go od tego nieszczesnego miejsca- Prosze. Nie pij. Nie teraz...
- Dlaczego? - czemu mu nie pozwala? Byl dorosły.
- Bo niszczysz sam siebie. Nie warto. Nie umiem ci powiedziec dokladnie czemu... - brakowalo jej slow. Sama sie w nich plotala. Nie chciala by pil. Wiedziala jak alkohol niszczyl ludzi.
Westchnal i opadł na sofe. Pociągnął dziewczynę za sobą.
- Co ty robisz? - zasmiala sie ladujac tuz obok niego. Ich twarze dzielilo zaledwie kilka centymetorw, co bylo naprawde niebezpieczne.
- Nic. Sadzam vię tylko
- Ta. - wystawila mu jezyk- bo tak bardzo trudno jest powiedziec bym usiadla.
- Leniwy jestem - roześmiał się.
- No widze wlasnie- odsunela sie troche od chlopaka. Nie chciala byc za blisko niego, by znow jej nie odrzucil- Masz dzis wyscig?
- Mam. Ale pojadę jak wypije.
- Nie- rzucila, odwracajac sie tak, ze siedziala twarza do chlopaka- ja pojade z toba- byla nie pewna co do jego odpowiedzi. Wiedziala ze sie nie zgodzi.
- Nie. _ odparł kręcąc głową.
-Bo? - jeknela z niezadowoleniem.
- To niebezpieczne.
- Nie przesadzaj. Juz raz bylam i popatrz. Zyje- wskazala na siebie i powoli zblizyla sie do chlopaka. Polozyla swoja dlon na jego ramieniu- Prosze. Jeden jedyny raz.
Westchnął cicho. Przyciągnął ją na swoje kolana. Dłonie ułożył na jej biodrach. Ale potem podniósł rękę i przesunął ją niżej.
Zagryzla lekko warge, usmiechajac sie przy tym. Nie potrafila uwierzyc w to co wlasnie sie dzialo. Siedziala na kolanach chlopaka ktorego znala kilka dni, ktory byl seryjnym morderca, a ktorego pragnela jak nikogo innego.
Dotknął jej ust swoimi. Jego dłoń znalazła się pomiędzy jej udami
Odwzajemnila pocalunek, ktory z kazda kolejna minuta stawal sie bardziej zachlanny. Jego reka wysunela sie spomiedzy ud i powedrowala na szyje, przyciskajac ja bardziej do siebie. Alivia, wiedziala ze zle robi. Ale nie potrafila przestac. Wiedziala jednak ze to sie za chwile skonczy...
Oderwali się od siebie, aby nabrać powietrza. Louis ciągle trzymał ją blisko siebie.
- Co ty robisz? Co my robimy?- powiedziala w czasie krotkiej przerwy, lapiac kontakt wzrokowy z brunetem- Podobno mnie nienawidzisz.
- Noo bo nie pozwalasz mi pić.
- Czyli jestem twoim zastepstwem alkoholu? Nie no super- probowala uwolnic sie natychmiast z jego objec. Jednak ten jej na to nie pozwalal.
- Nie? - znruzyl oczy.- Nawet tak nie pomyślałem. Po prostu chciałem cię pocałować.
- Ale...- jakala sie- przeciez tyle razy mi powtarzales ze nie moge byc nawet twoja kolezanka... nikim- zblizyla sie do niego. Jej wargi prawie dotykaly jego.
- Ja jestem nikim...- powtórzył powoli.
- Nie- nadal tkwila w tej pozycji- Jestes kims waznym. Naprawde- musnela ponownie jego usta.
- Chyba tylko tobie się wydaje - Oddał pocAłunek .
- Jestem pewna ze nie. Nie jedna chcialaby byc teraz na moim miejscu- usmiechnela sie i cmoknela delikatnie jego czubek nosa.
- Czemu tu jestes? Dlaczego chcesz tu być?
- Bo cie lubie- lekko sie zarumienila- bo jestes kims, kto odrywa mnie od tej rutyny. Przy kim sie nie nudze. Tez nie wiem czemu tu jestem, bo wiem ze ty tego nie chcesz. - spuscila glowe- wiem, ze wolalbys miec tutaj teraz jakas sliczna dziewczynke, ktora moglbys grzmocic do woli...Louis, ja to wiem. Po prostu jestem naiwna.
- Przestań dobra? - prychnal. - Takie denerwują mnie bardziej. Ciebie...zaczynam o dziwo lubić.
- Czyli nigdy wczesniej zadnej nie lubiles?
- Nie.
Przejechala kciukiem po jego dwudniowym zaroscie. Usmiechnela sie do niego i ponownie musnela jego usta. Czula sie przy nim taka bezpieczna... Choc wcale nie powinna.
Objął ją i położył na poduszkach. Całował ją zachlanniej .
____________________________________________________________________________

Hej! 

Sorka, ale byłam w szpitalu.
Pechowa ja i moje kolano :) Czeka mnie jesszcze sporo wizyt ;/ Eh.
Mam nadzieję, że będę w stanie w końcu ZACZĄĆ DODAWAĆ ROZDZIAŁY REGULARNIE.


KOCHAMY WAS♥


P.S 
NIE WIEMY KIEDY POJAWI SIĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ

OD TEJ PORY NIE BĘDZIEMY WAM PISAĆ, ŻE BĘDZIE ZA TYDZIEŃ CZY WEEKEND CZY KIEDY BO JAK WIDAĆ W KOMENTARZACH WCIĄŻ WYBUCHAJĄ WOJNY !

JEŚLI NAPRAWDĘ TAK BARDZO WAS TO WKURZA, SKORO JESTEŚMY TAKIE ZŁE TO MOŻE MAMY W OGÓLE PRZESTAĆ PISAĆ? ZAWIESIĆ? 

wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 3 + przeprosiny


I was the match and you were the rock
Maybe we started this fire? 
We sat apart and watched
All we had burned on the pyre
___________________________________________________________________________
~~*~~

Przyszedł do szkoły nawet wcześniej.
Poczul czyjas dlon na swoim przedaramieniu. Odwrocil sie gwaltownie. -Hej- usmiechnela sie Alivia w strona chlopaka. Byla dzis ubrana w jeansy z wysokim stanem i bialy podkoszulek, wlozony w nie. Na to miala narzucony jasny kardigan. Dzieki butom na wysokim koturnie byla prawie tak wysoka jak Louis co bardzo jej sie podobalo.
Skinął głową na przywitanie i schował telefon do kieszeni.
- Musimy w koncu zrobic ten projekt- spoglodala na jego twarz, co chwila przylapujac sie na rozmyslaniu o smaku jego ust.
- Musimy.
Przewrocila oczami i spojrzala na chlopaka marszczac czolo.
 - No wiec kiedy i gdzie?
- Zaproponuj.
- Sluchaj- jeknela. Miala dosc jego niezdecydowania- jestes facetem czy ciota?- skarcila go wzrokiem- chyba choc raz mozesz podjac jakas decyzje. To nie boli.
- Mnie nie obchodzi ten projekt. Tt chcesz go zrobić więc mów gdzie a nie pierdolisz.
- Ja nie pierdole, jasne?- odsunela sie o krok od niego- Badz dzisiaj u mnie o osiemnastej- pokiwala glowa i poslala mu sztuczny usmiech- Ksiezniczko- puscila mu oczko i pomachala do ciemnowolsej przyjaciolki.
- Jasne. - Louis poszedł do sali.
Slyszal kroki dziewczyny za soba. Usmiechal sie pod nosem. Z kazdym dniem smieszylo go to coraz bardziej, ale tez nie lubil gdy rozmawiala z innymi chlopakami. Ku jemu zdziwieniu Ivi usiadla obok niego.
Ona go chciała denerwować a tylko rozbawiala. Nie wiedział co próbowała osiągnąć.
Ale wiedzial ze nie moze jej na nic pozwolic. Nie mogl pozwolic zblizyc sie jej do siebie. Bal sie ze moglby sie zakochac, a przeciez jego jedyna miloscia mogly byc tylko motocykle. -Mozesz powiedziec mi czemu az tak bardzo mnie nie cierpisz? - mowila nie patrzac na niego.
- Nie znam cię nie mam zdania. - odpowiedział i zajął się słuchaniem kobiety ignorując Alivie .
- Cholera jasna- przeklela, szturchajac go tak, by zwrocil na nia uwage- skoro nie masz zdania, czemu ciagle jestes dla mnie taki wredny?
- Odpuść - powiedział nie patrząc na nią.
- Nie. Nie odpuszcze- syknela przez zeby- Bo nie lubie gdy ktos mnie tak traktuje, nie majac ku temu powodow, jasne?
- Dlatego odpuść. Nie mam zamiaru się z tobą...zadawać czy jak cokolwiek, więc nie obchodzisz mnie ty i to co z tobą związane. Dziękuję bardzo, do później - wyszedł gdy skończyły się zajęcia.
- Wiesz co?- krzyknęła kiedy schodziła po schodach, a on wsiadał na swój pojazd- Jesteś zasranym dupkiem, który boi się świata! Zachowujesz się gorzej niż małe dziecko!
Pokiwal głową i założył kask wykrecajac maszynę.
Alivię coraz bardziej wkurzał ten chłopak. Miała ochotę po prostu na niego nawrzeszczeć i go zbluzgać, ale on za każdym razem ją ignorował. Było to dla niej gorsze niż kłótnia, czy zwyzywanie jej.
Nie mogła się z nim dogadać. Do tego dzisiaj miała z nim robić ten projekt. To będzie dla niej masakra
Nie wyobrażała sobie wspołpracować z kimś kto ma wszystko gdzieś. Wiedziała, że nie przeczytał nawet tej książki i pewnie to ona będzie musiała wszystko za niego zrobić.
Ale Louis aby ją zaskoczyć cokolwiek dowiedział się o temacie. Zrobi projekt i będzie miał z głowy.
Przyjechał na umówioną godzinę, jak zwykle na swoim motocyklu. Rodzice dziewczyny jak zdołało się zauważyć, nie byli szczęśliwi, że ich córka musi uczyć się, a tym bardziej opracowywać książkę z kimś takim. Niechętnie przyjęli gościa do siebie. Alivia zabrała go do swojego pokoju i przymknęła drzwi. A to wszystko przez jego głupiego ojca. Pokręcił głową z nadzieją, na jak najszybsze zrealizowanie tego. Usiedli na łóżku. Chłopak czuł się skrępowany, zresztą tak samo jak blondynka. Rozłożyła książki i przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Od czego chcesz zacząc.
- Sama nie wiem- wzruszyła ramionami, kartując książkę- może na początek opiszmy problematykę książki...- zaczęła, ale zaraz potem poprawiła się- No tak. Ja opiszę, bo panu 'wszystko umiem, wszystko wiem' pewnie się nie chciało nawet do niej zajrzeć.
- Pewnie, nie na pewno - wywrócił oczami.
Zaczęli opisywać książkę.
O dziwo szło im łatwo, bo Louis był przygotowany. Zaskoczył tym dziewczynę.
-Jak myślisz, co chciał przekazać autor nazywając tę książkę ,, Pożegnaj się z niewinnością'' ?
- Nie wiem. Nie czytam mu w myślach – roześmiał sie.
- Mówisz tak jak gdybym ja czytała- zawtórowała mu. Śmiali się jeszcze przez chwilę i wrócili do tematu książki.  W końcu skończyli projekt. Alivia była zaskoczona miłą postawą chłopaka. Po raz pierwszy od ich poznania normalnie z nią rozmawiał i o dziwo, był całkiem miły. Podobało jej sie to.
- Dobra. Muszę iść. Do zobaczenia jutro. - wstał z łóżka zabierając rzeczy
- Dzięki, ze się tak zaangażowałeś- kiedy schodziła potknęła się o nogę. Miała to do siebie, że była bardzo niezdarna.
Złapał jej ramię i ustawił do pionu.
- Dzięki- wyszeptała niepewnie.
- Proszę - odparł. Wyszedł z domu i wsiadł na motor.
Spodziewał się, że blondynka za nim wyjdzie. Niby nie interesowały go dziewczyny, ale z drugiej strony... Lubił gdy się nim interesowały i za nim biegały. Szczegolnie ona. Ivi. Kiedy jej nie zobaczył, odpalił i wyjechał z placu.
Wrócił do domu. Zaparkował auto i wszedł do środka. Zjadł z ojcem kolacje.
Rozmawiał jak zwykle o wszystkim i o niczym. Ale myślami był gdzieś indziej. Pragnął zabrać blondynkę na przejażdżkę motocyklem.
Ciekawe czy by jej się to spodobało. Postanowił, że jutro jej coś takiego zaproponuje. chociaż to dziwne z jego strony.
Postanowił, że musi ją do tego sprowokować. Nie miał zamiaru nikomu niczego proponować. To nie w jego stylu. Nie zrobi tego. Nie ma mowy. Po prostu ją sprowokuje, aby ponownie przyjechała na wyścig i wtedy zabierze ją na przejadżdzkę. Skarcił siebie w myślach, za taki tok myślenia. Od kiedy on przejmował się dziewczynami?
Robi się coraz głupszy. Wziął długi prysznic i położył się do łóżka.
~*~
Zasypiał praktycznie na zajęciach. Ledwo żywy przyszedł.
Całą noc nie spał. Nie potrafił. Sam nie wiedział dlaczego. Zadzwonił do Zayna, a potem do Harry'ego ale ci kazali mu kłaść się spać. Kiedy już był w naprawdę złym stanie zaczął czytać tę książkę. O dziwo go zaciekawiła. Opowiadała o historii dziewczyny, rozpieszczonej, księżniczki, która właśnie kończyła colleg. Było to coś w rodzaju zakazanej miłości. Chłopak w którym się zakochała pochodził z biednej rodziny, kiedy był młodszy zamordował swojego ojca. Jednak nikomu o tym nie powiedział. Chłopak obdarzył dziewczynę szalonym uczuciem... Ale jej rodzice robili wszystko by ich rodzielić. Książka tak go wciągnęła, że czytał ją aż do świtu. Teraz na zajęciach starał się ją ukradkiem dokończyć, ale za każdym razem jego powieki opadały ze zmęczenia.
Oparł głowę o rękę i przysypiał. Po chwili ocknął się i znów starał się słuchać. Szło mu to z trudem. Zmęczenie brało górę.
Kiedy ogłoszono przerwę Alivia podeszła do niego. Uśmiechnęła się i niepewnie usiadła obok niego na murku. Zaciągał się szlugiem, a blondynka się skrzywiła. Nielubiła tego zapachu. Irytował ją. Tak samo jak nie lubiła alkocholu. Uważała, że jest to nie potrzebne. Wolała być trzeźwa. Na taką ją wychowano.
Czyli zupełnie co innego niż Lou. Dla niego alkohol i papierosy to uzależnienie.
- Co ty robiłeś w nocy?- zaśmiała się z sarkazmem- musiało być ostro skoro jesteś taki zaspany- dodała kąsająco.
- Było.
Zamilkła. Spuściła oczy w dół. Poczuła lekkie ukłucie w sercu, ale zaraz potem uśmiechnęła się sztucznie do chłopaka.
- Całą tą książkę przeczytałem rozumiesz to?
- Co? - spojrzala na niego z zaskoczeniem. Czego jak czego, ale tego sie po nim nie spodziewala.- Mowiac ostra noc mialam na mysli cos innego- zachichotala pod nosem.
- Wiem co miałaś na mysli.
- Ah...- jeknela cicho, poczula sie zawstydzona- A jak ksiazka? Skoro poswieciles na nia cala noc i kolejna napalona panienke, musiala cie wxiagnac, hm?
- Fajna. - odpowiedział. - Podobała mi się
- Ciesze sie. Poplakales sie?- szturchnela go w ramie ze smiechem.
- Tak. Ryczalem pół nocy.

Nie potrafiła odgadnąć czy jego głos był sarkastyczny, czy normalny. Spojrzała na niego pytająco.
- Żartujesz?
- No raczej. - roześmiał się.
- Bo juz myślałam- również się zaśmiała- chyba pora wracać na zajęcia- mrukneła pod nosem wstając- po za tym, moje koleżanki się o mnie martwią, że z tobą za długo przebywam- wystawiła mu język. Zaczynała czuć się coraz swobodniej w jego towarzystwie.
Brunet wywrócił oczami. Zaczęli wrócac do sali.
- Mogę usiąść z tobą?- spojrzała na niego marszcząc nos i wyginając usta w dzióbek.
- Jak musisz. - obojętne mu dziś to było. Pół przytomny był.
W zasadzie sam nie wiedział co robił, co mówił. Nie dojść, że przed przyjściem tutaj przyjął sporą 'porcyjkę' dragów, na wzmocnienie, to jeszcze ciągłe gadania prefesorów, po prostu go usypiało. Udali się do auli i usiedli na samym szczycie. Dziewczyna wyjęła telefon i zaczęła coś w nim klikać. Pisała sms-a, do swojej przyjaciółki Vanessy. Była ona na innym wydziale, jednak musiała jej się pochwalić, że siedzi z Louisem.
A Louisa rozwala głowa .gdyby nie studia leżałby w domu pijąc wódkę. To był jego ulubiony trunek. Był od tego uzależnieniony i wcale nie zamierzał nic zmieniać.
Lubił swoje życie takim jakim było. Miał ochotę jak najszybciej wrócić do domu i po niego sięgnąć. Nie zdawał sobie sprawy jak bardzo uzależniony jest. Nawet jeśli, nie przejmował się tym. Życie było dla niego niczym. Nie zależało mu na nim. Lubił ryzyko. Czasem nawet za bardzo.
- Błagam...dom...- jęknął opierając głowę na ręce. Blondynka złapała jego dloń i położyła ją pomiędzy swoje uda. 
_______________________________________________________________________________

Przeprosiny

Chciałam przeprosić, tak ja bo to tylko moja wina- nawaliłam z kopiowaniem, myślałam, ze juz mam skopiowane z ARCHIWUM GADU GADU  a jak sie okazało nie miałam.
Kiedy już w końcu wszystko ogarnęłam- wyjechałam na tydzień. 
Teraz pisze z telefonu- przepraszam za wszelkie bledy, pierwszy raz dodaje rozdzial na aplikacji Blogger w moim telefonie...
Przepraszam, że nawaliłam, że ponad miesiac nie dodalam rozdzialu.
Naprawde przepraszam. 
Mam nadzieje, ze juz WAS nie zawiode. Ale to naprawde nie jest mile czytac takie komenatrze...tyle pretensji. Ja wiem, blog zobowiazuje... ale powinniście też potrafic zrozumieć, że każdy jest człowiekiem i ma jakies gorsze dni... brak czasu....

W KAŻDYM BĄDŹ RAZIE
NAPRAWDĘ PRZEPRASZAM
POPRAWIĘ SIĘ♥
ROZDZIALY SA JUŻ GOTOWE DO DODANIA

Do soboty jestem na wyjezdzie- DZIEKUJE MOJEJ KOCHANEJ MAMIE, ŻE MI TERAZ WYSLALA TEN ROZDZIAŁ ♥

W weekend dodam kolejny rozdzial :)))
Jeszcze raz przepraszam. Tak ja, 
BO ALICJA NIE MA ZA CO PRZEPRASZAĆ, TO TYLKO MOJA WINA:( 
Nie obwiniajcie jej, bo tylko ja zwalilam z dodawaniem ;*

P.S TEN BLOG, OPOWIADANIE TO NIE TŁUMACZENIE.
SAME Z ALICJĄ WYMYŚLAMY TREŚĆ BLOGA, PISZEMY, UKŁADAMY W ZDANIA. 
WSZYSTKIM ZAJMUJEMY SIĘ MY :)
TO JEST ORYGINAŁ- POLSKI :)))

KOCHAMY WAS♥ 

PRZEPRASZAMY JESZCZE RAZ :))

sobota, 29 marca 2014

Rozdział 2


Maybe around somewhere around the time,
The moment I saw you, 
With your hair all sticking up,
I was so caught up, 
Cos baby it was damn cute,
I need you, to need me
__________________________________________________________________________
Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapałil szluga. Wypuścił dym nasuwając na nos czarne okulary.
Mierzył wzrokiem wszystkich, tak jak wszyscy mierzyli jego. Poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się.
Zobaczyl swój cień w postaci blondynki. Gdyby mogła wszędzie by za nim chodziła. Z pewnością. Odwrócił głowę i wbił wzrok w telefon. Odpisał na wiadomość Harry'emu
Kiedy odwrócił się kolejny raz, zauważył ją stojącą z jakimś chłopakiem i pilnie rozmawiającą z nim o czymś. Gestykulowała rękoma i się uśmiechała. W końcu przerwa dobiegała końca. Szli krok w krok do swojej sali.
Przepuścił ją w drzwiach.
- Nie wiedziałam, że mamy w grupie takiego dżentelmena- droczyła się z nim.
- Daj mi spokój. _ warknął. Poszedł na swoje miejsce. Usiadł niedbale. Głową mu pękała .
- Dobiorę was w dwuosobowe grupy. Musicie zrobić projekt. Zanalizować książkę, którą jutro wam podam- oświadczył profesor, który właśnie teraz zaczął wykłady. Na sali rozległ się głośny jęk niezadowolenia.
- I znając moje szczęście trafię na nachalną blondynkę - mruknął cicho do siebie. No i co? Nie mylił się.
Zajęcia trwały jeszcze kilka godzin, a on nie przejmował się niczym innym jak tym, że będzie musiał z nią współpracować. Nie lubił jej. Zdecydowanie jej nie lubił, a ona wręcz przeciwnie.
Miał jeszcze gorszy humior niż przedtem. Wyszedł z auli tak zdenerwowany że musiał zapalić. Zderzyl się z jakąś brunetką spiesząc się do wyjścia. - Sorry mała - ominął ją i poszedł dalej.
- Nic się nie stało!- nie zdąrzył tego usłyszeć. Owa brunetka była najlepszą przyjaciółką Ivi. Dziewczyny spotkały się przed wyjściem i pożegnały. Każda z nich mieszkała w innej części miasta. Blondynka wyszła z budynku i podeszła do limuzyny, która na nią czekała. Louis do niej podszedł, czym była naprawdę zdziwiona.
- Słuchaj, nie wiem jak ten projekt będzie wyglądał ale oblejesz.
- Chyba sobie żartujesz!- założyła ręce na piersiach i spiorunowała chłopaka wzroskiem- Zrobisz ze mną ten projekt. Nie obchodzi mnie czy ci się chce czy nie, jasne?- Nie lubił gdy ktoś mu się sprzeciwiał, ale jednocześnie ta dziewczyna coraz bardziej go ciekawiła.
- Nie rozkazuj mi. Nie jestem jednym z twoich kolegów. - warknął.
- Nawet bym tego nie chciała- była świadoma swoich słów. Robiła to specjalnie, bo zdąrzyła zauważyć, że takim zachowaniem naprawdę go wkurza. A jak sama twierdziła, wkurzenie chłopaka to połowa sukcesu- Myślisz, że cieszę się, że muszę to zrobić z największym dupkiem i tępakiem?
Louis wysuwa ręce z kieszeni. Poprawia swoją marynarkę tak że na chwilę odsłonił gnata. - Myślisz że cieszę się robić to z kobietą lekkich obyczajów. Latasz od jednego do drugiego.
- Słucham?!- krzyknęła oburzona. Na szczęście nikt tego nie usłyszał. Wszyscy się rozeszli. Została tylko ta dwójka- Nie wiesz o mnie nic. Więc się nie wypowiadaj, jasne?
- Oceniasz mnie tak samo jak ja ciebie. Z widoku. Ostrzegałem cię. Panuj nad słowami.
- No cóż, chyba jednak się mylisz- oparła się o samochód- ja mam podstawy by twierdzić, że taki jesteś. A ty? Ubzdurałeś to sobie. A no i nie musisz mnie przed niczym ostrzegać jestem dużą dziewczynką- puściła mu oczko i otworzyła czarne drzwi, ale chłopak ponownie je zamknął. Zmarszczyła czoło wpatrując się w niego tępo.
- Dużą ale głupią a to różnica. - prychnął. - Takie dziewczynki źle kończą. I nie jedna z skończyła
- No patrzcie go- zaśmiała się- znalazł się pan wszechwiedzący. Na pewno nie skończę gorzej niż ty, dupku- wypowiedziała te ostatnie słowa z większym naciskiem.
Pochylił się nad nią. - Mylisz kochanie. Bardzo się mylisz ale igraj z ogniem dalej. Nie wiadomo czy się następnym razem obudzisz. - odszedł do motoru i odjechał.
,,Nie wiadomo czy się następnym razem obudzisz''- słowa rozbrzmiewały w jej głowie jeszcze przez chwilę. Analizowała je dokładnie. Groził jej. Po prostu jej groził... Po chwili ocknęła się i wsiadła do samochodu. Razem ze swoich szoferem odjechała do domu, ciągle rozmyślając o słowach jakie powiedział jej brunet.

~~*~~
 Siedzieli razem na zajęciach. Nie odzywali się do siebie.
Nauczyciel śledził ich wzorkiem kilkakrotnie, aż w końcu wręczył im grubą książkę. Mieli opracować ''Pożegnaj się z niewinnością''. Kiedy Louis zobaczył ten tytuł głośno prychnął i odwrócił się do dziewczyny.
- Pożegnaj się z niewinnością. - powiedział do niej.
Przez jej ciało przeszedł dreszcz. Spojrzała na niego niewinnie i przygryzła mocniej wargę. Przysunęła do siebie książkę i kilka razy przejrzała jej wszystkie strony.
- Poważnie. Oblejemy.
Zaśmiała się.
- Nie. Przeczytamy to i zanalizujemy. To nie może być takie trudne. A chyba masz coś w tej twojej główce, prócz głupoty, prawda?- pokręciła głową mocno otwierając oczy.
- Jesteś taka zabawna - uśmiechnął się. - Naprawdę. Twoja naiwność nie zna granic.
- Oj- udała zmartwioną- czyli nic prócz głupoty? Jak przykro.
Zaczął się śmiać i to dość głośno. Naprawdę go bawiła. Była naiwna myśląc że nie może jej skrzywdzić. Myślała, że on z nią gra ale to było jego życie. Ktoś mu nie pasował - do piachu.
Nie wiedziała tego, a jej ogromną wadą było to, że kochała wkurzać ludzi.
- Możesz się uspokoić? - szturchnęła go w ramię, kiedy wykładowca po raz kolejny zwrócił chłopakowi uwagę.
- Nie mogę bo jesteś zabawna. - uciszył głos .
- Naprawdę się z tego powodu ciesze- powiedziała sarkastycznie- a teraz się zamknij, bo w przeciwieństwie do ciebie mam zamiar zdać ten semestr.
- Jasne. - zajęcia się skończyły. Louis miał dzisiaj wyścigi.
Śpieszył się do domu, ale dziewczyna jak zwykle uniemożliwiła mu to, tamując mu drogo do motocykla. - Musimy się dziś spotkać i wszystko omówić- powiedziała bawiąc się zamkiem skórzanej kurtki.
- Nie mogę. Poważnie. Poradzisz sobie. Wierzę w ciebie.
- Nie możesz, bo? - nie ustępowała. Zbliżyła się o krok do chłopaka i podniosła głowę, by mogła swobodnie spoglądać na jego mimikę twarzy.
- Pracuje .
- Gdzie?
- Mówiłem że jesteś głupia. - stwierdził. Odwrócił się od niej i odszedł.
- Stój! - krzykneła za nim- powiesz mi czy nie?! Proszę.- słowa wyleciały z jej ust niekontrolowanie. Nigdy nikogo o nic nie prosiła. Po prostu mówiła i zawsze dostawała to czego chciała.
- Jezu dziewczyno nie. Co cię to interesuje.
- Po prostu. Chce wiedzieć gdzie będziesz, w czasie kiedy powinniśmy się uczyć. I nie wkręcaj ze pracujesz, bo ci i tak nie wierze.
- Pracuję. Jadę na wyścigi po czym muszę ustalić akcje z grupą.
- aaaaaaa....- przeciągnęła swoja wypowiedz- mogę jechać z tobą?
- Nie. - odparł krótko i wsiadł na motor.
- No ej- jęczała. Nawet sie nie obejrzał a blondynka wskoczyła za nim i objęła go w talii- Proszę?
- Alivia nie. - powtórzył.
- Proszę- nie odpuszczała. Jak zwykle. Stawała się jeszcze bardziej uparta w miarę czasu, gdy ktoś jej odmawiał.
- Nie! Słuchaj mam swoje życie.
- No i fajne- wzruszyla ramionami- ale jak raz zabierzesz mnie na ten glupi wyscig no nic sie nie stanie.
- Nie mam zamiaru cię nigdzie zabierać.
- Zawsze jestes taki wredny? - nadal siedziala na tyle motocykla, ale juz nie obejmowala chlopaka w talii, siedziala wyprostowana i mowila surowym tonem.
- Tak. Zawsze. Mówiłem ci. Nie jestem twoja kolega.
- A ja ci mowilam, ze nie chce takiego kolegi- odburknela szybko. Byla zla. Nienawidzila gdy ktos caly czas jej sie sprzeciwial- wiesz ze nie odpuszcze. Co ci zalezy? Zawieziesz mnie tam i koniec.
- Dasz mi spokój i koniec.
- To jedziemy?
- Nie.
- No to sobie postoimy, skoro chcesz- wzruszyla ramionami i zaczela bawic sie koncowkami wlosow. Tak bardzo go prowokowala. A on nie chcial ustapic. Bal sie o nia. Wiedzial, jak jest na takich wyscigach. A z drugiej strony mial jej po prostu dosc. Ale ona za nic nie chciala odpuscic.
Zsadzil ją z motoru .odpalil silnik i jak.najszybciej odjechał.
Dziewczyna naprawde sie wkurzyla. Postanowila udowodnic mu jaka jest naprawde i ze on jest dupkiem. Wrocila do limuzyny i pojechala do domu. Na facebooku odnalazla informacje na temat dzisiejszych wyscigow. Ubrala krotka czarna spodniczke i do tego top w kolorze ekri. Na to zalozyla ramoneske i wszystko ozdobila zlota bizuteria. Wlosy rozpuscila i wyprostowala. Poprosila swojego szofera by zawiozl ja na miejsce wyscigow. Louis rozmawiał z kolegami z gangu. Ustalał kolejną akcje. W końcu to on był głową grupy jako najstarszy. Odwrócił się i zobaczył limuzyne. - Nie, tylko nie ona. - jęknął. Podeszli do swoich scigaczy i przygotowali się do startu. 25 lutego 2014
Co chwila spogladal w strone blondynki, ktora rozmawiala z Zaynem siedzacym na motocyklu. Nie wiedzial dlaczego, ale nie potrafil oderwac od niej wzroku.
Poza tym co ona tu robiła? Jest tak cholernie uparta co go mocno drażni. Musiał się skupić na jeździe. Od razu przejął prowadzenie. Zresztą z góry wiadomo było kto wygra. Król toru. Kładł motor na zakrętach i zaraz potem przyśpieszał aż przekroczył metę.
Zsiadl z motoru i jak zwykle mnostwo dziewczyn go oblegalo. Oprocz jednej. Ivi. Nie wiedzial dlaczego. Chodzila ciagle za nim, a jemu sie to podobalo. Kiedy zobaczyl, ze go olala wkurzyl sie.
Przepchnął się przez tłum wielbicielek. Zebrał chłopaków na akcje.
- Zadzwon pozniej- pomachala chlopakowi, ale mulat podszedl do niej i zabral ja ze soba. Louis nie wiedzial o co chodzi. Co ta dziewczyna z nim robila.
- Malik kurwa ona z nami nie jedzie - odepchnął ją tak że prawie upadła. - Jasne?! To nie jest impreza tylko twoja praca. Zapierdalaj na motor i jedziemy. - Sam wsiadł na swoją maszynę. Harry, Niall i Liam ruszyli a ich szef pojechał na przod
Spojrzal za siebie. Nigdzie nie zauwazyl Zayna. Dopiero pozniej zauwazyl go, jadacego tuz obok siebie. Z nia na siedzeniu. - Jade zawiezc ja do domu! -krzyknal w strone chlopaka, swojego szefa.
Louis mu nie odpowiedział. Zayn skręcił oddalając się od grupy.
Zawiozl dziewczyne pod dom, a ta ucalowala jego policzek na pozegnanie. Chlopak czym predzej wrocil do swojej pracy.
Zajęli się jednym z jubilerow. Mieli go okraść.
Nalozyli swoje kominiarki i ruszyli przed siebie.
Sprawa nie była trudna. Byli wyszkoleni. Właściciel sklepu został zabity. Louisowi za bardzo przeszkadZał.
Robil to zawsze, gdy ktos go wkurzyl, lub uzyl niewlasciwego slowa w stosunku do niego. Jednak nigdy nad nikim sie nie znecal. Nie lubil tego. Chlopak po prostu wyjmowal rewolwer i strzelal w swojego wybranka.
- No raz raz. - koordynował przyjaciółmi. Zabrali łup do toreb a potem Liam podjechał autem
Spakowali wszystko i odjechali z piskiem opon, zanim policja zdarzyla przyjechac.
Louis był tak zmęczony że zasnął na sofie w salonie.

 ____________________________________________________________________________

CZYTASZ= KOMENTUJESZ♥