piątek, 16 maja 2014

Rozdział 4


It's the first time we met
The lightning to my thunder
The green light on red
The kiss that pulls me under
It's all there in front of me

__________________________________________________________________________
- Wrzuć na luz- szepnęła chłopakowi do ucha- Za pół godziny kończą się wykłady.
- Co robisz? - podniósł głowę patrząc na nią .
- Próbuję cię obudzić- zaśmiała się, rozluźniając uda. Nie chamowała się, nigdy. Lubiła gdy chłopcy ją dotykali... Jednak jego dotyk doprowadzał jej ciało do dreszczy. W pewnym sensie sie go bała.
- Tym? Nie sądzę. Mi co innego może pomóc.
- Czyli?- zastanawiało się co innego może pomóc takiemu chłopakowi jak nie seks?
- Wódka
- Ojć- skyrzywiła się i odsunęła rękę ze swoich ud. Jednak chłopak położył ją tam z powrotem. Na jej nogę- Alkohol to nic dobrego- pokiwała głową- po za tym, na zmęczenie na pewno nie pomoże.
- Mi pomaga. Alkohol, wyścigi, dragi i zabijanie.
Czuł jak zwiększa się dystans między nimi. Serce dziewczyny zaczęło szybciej bić. Wiedziała, że Louis nie jest typem grzecznego chłopczyka, jednak ta słowa wsprawiły dziewczynę w osłupienie. Dragi? Zabijanie?
- No. Mówiłem że się przyjaźnic nie będziemy.
- Jeśli mówisz to tylko dlatego, że bierzesz...czy zabijasz... Nie będę cię oceniała, choć już to zrobiłam z milion razy w mojej głowie- zamyśliła się, spoglądając przez chwilę nieruchomo na chłopaka- Ale szczerze mówiąc, nie oczekuję, że się ze mną zaprzyjaźnisz. Ty nie potrafisz być przyjacielem, hm?
- Bo jestem nikim. _ odparł. Wzruszył ramionami odwracając głowę.
Poczuła się źle. Pożałowała tych słów. Nie chciała go nimi zranić. Po prostu... Myślała, że weźmie to jako żart i odpowie kolejnym sarkazmem.
- Ej- jęknęła cicho, przysuwając się do niego- Nie jesteś nikim- położyła swoją dlon na jego ramieniu- Nie miałam tego na myśli...
- Ale ją to dobrze wiem.
- Mylisz się- rzuciła, zaciskając mocniej dłoń na jego barku- Może i nie znam cię za dobrze, ale jesteś okej. Jeśli tylko chcesz- dodała to zdanie, z lekkim usmiechem na twarzy- ale nie mów, że jesteś nikim. Bo tak nie jest.
- Nie ważne. - mruknął. - Jezu chcę wyjść i jechać na wyścig.
- W takim stanie?- jęknęła wstając, gdyż zajęcia się właśnie skończyły- jak bardzo oszalałeś?
- Maksymalnie. Bardziej się nie da. - wziął swoje rzeczy.
-Ugh- jęknęła idąc za chłopakiem. Ten przyciągnął ją do siebie, tak, że szli krok w krok. Nie świadomie złapał ją za rękę.
Dziewczyny na korytarzu dziwnie na nich patrzyły .
Nie mogły uwierzyć w to, ze Alivia znów dostała to czego chciała. Tak bardzo jej tego zazdrościły. Ale dziewczyna zamiast cieszyć się, że w końcu udało jej się przekonać do siebie chłopaka... Odczuwała wewnętrzny strach. Nadal miała w głowie jego słowa, gdy mówił o zabijaniu.
- Limuzyna przyjechała królewno.
- Ta- spojrzała w stronę samochodu- może też powinienes nią jechać?- rzuciła już tym razem odwrócona do chłopaka.
- Nie. - odparł. - Cześć. - skolowany szedł do motoru.
Ivi pomimo strachu jaki ją ogarnął nie potrafiła patrzeć na chłopaka w takim stanie. Nie miałam pojęcia dlaczego, czuła się za niego odpowiedzialna. Podeszła do niego, kiedy zakładał kask.
- Co jest? - spytał.
- Nie będziesz się sam włóczył w takim stanie- jęknęła i usadowiła się na tyle motocykla- A przede wszystkim, nie pozwolę ci sięgnąć po alkohol.
- Chyba zartujesz. Nie potrzebuje niani. - prychnal.
- Nie jestem twoją nianią!- klepnęła go w plecy- po za tym, podoba mi się ten motocykl.
- Oczywiście. A ja będę robić co chcę.
- Jesteś nie do zniesienia- jęczała za jego plecami ze śmiechem. On również uśmiechał się pod nosem. - To jedziemy, czy nie?
- Odwiozę cię do domu. - powiedział. Odpalił silnik i zaczął ruszać.
- Musisz?- w jej glosie wyczuł nutkę niezadowolenia- Pojedźmy na...hmm...Oxford Street- wymyślała coś na szybko, by tylko uniknąć powrótu do domu i zostawienia chłopaka sam na sam z alkoholem. Po za tym lubiła go w takim wydaniu. Miłym.
- Muszę?
- A masz inny plan?- zdjęła swoje dłonie z jego barków, czując niepewność w jego głosie. Złapała się za tylni uchwyt i wyczekiwała odpowiedzi chłopaka- Oprócz mojego domu, rzecz jasna.
- Nie rozumiem czemu się o mnie martwisz i przyjmujesz.
- Oh, zamknij się- w jej ciele pojawiło się przyjemne ciepło. Martwiła się o niego, fakt i nie chciała by skończył jako alkoholik, choć wiedziała, z jego wypowidzi, że bardzo blisko mu do tego- Po prostu lubię. Przejmować się ludźmi- mówiła nie pewnie.
- Tak. Oczywiście. Jakoś w to nie wierzę. - odpowiedział cicho .ruszył w stronę drogi krajowej
- Nawet jeśli, nie lubisz, gdy ktoś się o ciebie martwi?- zapytała kiedy chłopak przyśpieszał. Biła się sama ze sobą, próbując jak najmocniej utrzymać równowagę utrzymując tylko ręce na uchwytach z tyłu siedzenia.
- Nie lubię. Ja mało rzeczy lubię. - krzyknął aby usłyszała przez wiart .
Nie odpowiedziała już nic. Nie znała go. Nie wiedziała o nim nic. Prócz tego, że kocha motory, pali, pije, ćpa... Nie były to przyjemne informacje, ale mimo to pragnęła go nadal poznawać. Pomimo strachu jaki ogarniał ją kiedy spoglądał na nią swoimi zamrużonymi oczami, czy gdy mówił jej, by z nim nie igrała...
Jechali nie wiadomo gdzie. Louis wyjechał za miasto. Prawdopodobne kierował się nad jezioro.
Droga trwała jeszcze kilkanaście minut. W końcu Ivi przełamała się i objęła chłopaka w talii. Jej głowa ułożyła się na jego plecach. Jechała wtulona w chłopaka, delikatnie się uśmiechając.
ZatrZymali się. Byli w miejscu Louisa. Tam był jego dom. Tylko jego.
Sam nie wiedzial dlaczego ja tutaj zabral. Dziwil sie sam sobie, ze tutaj zajechal, kiedy pomagal zsiasc jej z motoru. Nikt nie wiedzial o tym miejscu. Do teraz.
- No. Zmusilas mnie do pokazania ci tego.
- Czemu zmusilam?- zasmiala sie idac za chlopakiem w strone drzwi. Ogromny, jednopietrowy budynek robil na niej wrazenie.

- Tym swoim gadaiem .
- Oj, przestan- przekroczyli prog drzwi- ja w cale tak duzo nie mowie!
- Mówisz. - zaśmiał się. Poszedł do barku .
- Louis!- zaprotestowala i odsunela go od tego nieszczesnego miejsca- Prosze. Nie pij. Nie teraz...
- Dlaczego? - czemu mu nie pozwala? Byl dorosły.
- Bo niszczysz sam siebie. Nie warto. Nie umiem ci powiedziec dokladnie czemu... - brakowalo jej slow. Sama sie w nich plotala. Nie chciala by pil. Wiedziala jak alkohol niszczyl ludzi.
Westchnal i opadł na sofe. Pociągnął dziewczynę za sobą.
- Co ty robisz? - zasmiala sie ladujac tuz obok niego. Ich twarze dzielilo zaledwie kilka centymetorw, co bylo naprawde niebezpieczne.
- Nic. Sadzam vię tylko
- Ta. - wystawila mu jezyk- bo tak bardzo trudno jest powiedziec bym usiadla.
- Leniwy jestem - roześmiał się.
- No widze wlasnie- odsunela sie troche od chlopaka. Nie chciala byc za blisko niego, by znow jej nie odrzucil- Masz dzis wyscig?
- Mam. Ale pojadę jak wypije.
- Nie- rzucila, odwracajac sie tak, ze siedziala twarza do chlopaka- ja pojade z toba- byla nie pewna co do jego odpowiedzi. Wiedziala ze sie nie zgodzi.
- Nie. _ odparł kręcąc głową.
-Bo? - jeknela z niezadowoleniem.
- To niebezpieczne.
- Nie przesadzaj. Juz raz bylam i popatrz. Zyje- wskazala na siebie i powoli zblizyla sie do chlopaka. Polozyla swoja dlon na jego ramieniu- Prosze. Jeden jedyny raz.
Westchnął cicho. Przyciągnął ją na swoje kolana. Dłonie ułożył na jej biodrach. Ale potem podniósł rękę i przesunął ją niżej.
Zagryzla lekko warge, usmiechajac sie przy tym. Nie potrafila uwierzyc w to co wlasnie sie dzialo. Siedziala na kolanach chlopaka ktorego znala kilka dni, ktory byl seryjnym morderca, a ktorego pragnela jak nikogo innego.
Dotknął jej ust swoimi. Jego dłoń znalazła się pomiędzy jej udami
Odwzajemnila pocalunek, ktory z kazda kolejna minuta stawal sie bardziej zachlanny. Jego reka wysunela sie spomiedzy ud i powedrowala na szyje, przyciskajac ja bardziej do siebie. Alivia, wiedziala ze zle robi. Ale nie potrafila przestac. Wiedziala jednak ze to sie za chwile skonczy...
Oderwali się od siebie, aby nabrać powietrza. Louis ciągle trzymał ją blisko siebie.
- Co ty robisz? Co my robimy?- powiedziala w czasie krotkiej przerwy, lapiac kontakt wzrokowy z brunetem- Podobno mnie nienawidzisz.
- Noo bo nie pozwalasz mi pić.
- Czyli jestem twoim zastepstwem alkoholu? Nie no super- probowala uwolnic sie natychmiast z jego objec. Jednak ten jej na to nie pozwalal.
- Nie? - znruzyl oczy.- Nawet tak nie pomyślałem. Po prostu chciałem cię pocałować.
- Ale...- jakala sie- przeciez tyle razy mi powtarzales ze nie moge byc nawet twoja kolezanka... nikim- zblizyla sie do niego. Jej wargi prawie dotykaly jego.
- Ja jestem nikim...- powtórzył powoli.
- Nie- nadal tkwila w tej pozycji- Jestes kims waznym. Naprawde- musnela ponownie jego usta.
- Chyba tylko tobie się wydaje - Oddał pocAłunek .
- Jestem pewna ze nie. Nie jedna chcialaby byc teraz na moim miejscu- usmiechnela sie i cmoknela delikatnie jego czubek nosa.
- Czemu tu jestes? Dlaczego chcesz tu być?
- Bo cie lubie- lekko sie zarumienila- bo jestes kims, kto odrywa mnie od tej rutyny. Przy kim sie nie nudze. Tez nie wiem czemu tu jestem, bo wiem ze ty tego nie chcesz. - spuscila glowe- wiem, ze wolalbys miec tutaj teraz jakas sliczna dziewczynke, ktora moglbys grzmocic do woli...Louis, ja to wiem. Po prostu jestem naiwna.
- Przestań dobra? - prychnal. - Takie denerwują mnie bardziej. Ciebie...zaczynam o dziwo lubić.
- Czyli nigdy wczesniej zadnej nie lubiles?
- Nie.
Przejechala kciukiem po jego dwudniowym zaroscie. Usmiechnela sie do niego i ponownie musnela jego usta. Czula sie przy nim taka bezpieczna... Choc wcale nie powinna.
Objął ją i położył na poduszkach. Całował ją zachlanniej .
____________________________________________________________________________

Hej! 

Sorka, ale byłam w szpitalu.
Pechowa ja i moje kolano :) Czeka mnie jesszcze sporo wizyt ;/ Eh.
Mam nadzieję, że będę w stanie w końcu ZACZĄĆ DODAWAĆ ROZDZIAŁY REGULARNIE.


KOCHAMY WAS♥


P.S 
NIE WIEMY KIEDY POJAWI SIĘ KOLEJNY ROZDZIAŁ

OD TEJ PORY NIE BĘDZIEMY WAM PISAĆ, ŻE BĘDZIE ZA TYDZIEŃ CZY WEEKEND CZY KIEDY BO JAK WIDAĆ W KOMENTARZACH WCIĄŻ WYBUCHAJĄ WOJNY !

JEŚLI NAPRAWDĘ TAK BARDZO WAS TO WKURZA, SKORO JESTEŚMY TAKIE ZŁE TO MOŻE MAMY W OGÓLE PRZESTAĆ PISAĆ? ZAWIESIĆ? 

7 komentarzy:

  1. Zdrowiej :)
    Rozdział świetny, czekam na następny i nie ważne kiedy będzie mogę czekać nawet rok, bo wiem, że warto i nie przestawajcie pisać i nie zawieszajcie, proszę <3

    Luśka :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie nie nie tylko nie zawiesić ani nic innego bo wtedy kto byłby moimi najlepszymi blogerkami jak nie wy! !? Mi nie zależy na tym kiedy rozdział ważne zeby byly super pisane z pomysłem! ! Rozdział cudo także czekam na nexta! ! Życzę powrotu do zdrowia i weny! !

    OdpowiedzUsuń
  3. JEZU BŁAGAM NIE ZAWIESZAJCIE, BO JA TEGO NIE PRZEŻYJĘ :C a rozdział świetny, zaczyna się coraz więcej dziać :D

    OdpowiedzUsuń
  4. C.U.D.O.....! CZEKAM NA NN I JEŻELI ZAWIESICIE TEGO BLOGA TO NIE PRZEŻYJE..!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie! Broń Boże nie zawieszajcie! A takimi durnymi komentarzami się nie przejmujcie.
    Rozdział fajny choć troszkę krótki. Cieszę się, że Louis ją pocałował :P
    Może dojdzie do czegoś więcej między nimi :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne <3 Next ! ;3
    ~D.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest cudowny, zaczęłam go dzisiaj czytać i będę śledzić na pewno dalsze losy; proszę pisz dalej; pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń