piątek, 23 maja 2014

Rozdział 5

We both lie silently still 
in the dead of the night 
Although we both lie 
close together 
We feel miles apart
inside
____________________________________________________________________________

Kiedy zblizal sie do jej majtek rekoma, dziewczyna lekko go odepchnela. - Przepraszam...- spojrzala na niego- Po prostu nie jestem na to gotowa.
- Sorry, naćpany jestem. I też nie jestem gotowy.
Zranily ja lekko te slowa. Zaczynalo do niej dochodzic, ze ten Louis nie byl prawdziwym Louisem. To byloby zbyt piekne, by moglo byc prawdziwe.... Poslala mu blady usmiech i ustatni raz, szybko cmoknela jego usta. Nie jest gotowy? Przeciez pewnie robil to miliony razy. A moze jednak Ivi byla w bledzie?
- Zostaniesz na noc? - zapytał pomagając jej wstać. - Nie mam siły na wyścig.. - przeszedł do kuchni robiąc coś do picia
Propozcja zaskoczyla Alivie. Trudno bylo jej odmowic...W zasadzie nie miala wyboru. Podarzyla za chlopakiem do kuchni i poczestowala sie jablkiem lezacym na blacie. Louis usiadł obok niej i podał jej sok.
- Dzieki- rzucila konczac jesc owoc- powiedz mi cos o sobie.
Wzruszył na to ramionami. nie za bardzo lubił o sobie opowiadać. Ona to wiedziała. Przecież nawet nie dopuszczał jej do siebie. Wiedziala, ze dzis mezczyzna byl dzis pod wplywem narkotykow...ale nie przejmowala sie tym. Byl dla niej i tylko dla niej! A dzis nawet ja lubil.
- Nie ma co mówić.
- Jak to nie? Nawet nie wiem jak masz na nazwisko... nie wiem kim jestes. Jedyne co mi powiedziales to to, ze zabijasz...- spojrzala na niego sciszonym tonem.
- Oj od razu zabijam. Gangsta.
- to zes mnie pocieszyl- spojrzala na niego z wyrzutem. Coraz bardziej sie go bala.
- Nic ci nie zrobię.
- Rozumiem - usiadla blizej chlopaka, kladac swoja glowe na jego ramieniu. Pomimo strachu jaki ogarnial ja, gdy tylko byla blisko niego, nie potrafila sie powstrzymac.
Podniósł rękę i ją przytulił. nawet pocałował we włosy.
Nie zaprzeczała podobało jej się to, nawet bardzo. Uśmiechnęła sie na gest chłopaka i zaczęła mierzwić moje włosy.
- Jutro wszytko wróci do normy, prawda?
- Skąd mam to wiedzieć?
- Ta...- jęknęła spuszczając głowę. Nie mógł tego wiedzieć, bo nie myślał racojonalnie. Wstała i odniosła puste szklanki po soku do zlewu. Jednak ze szklanki Lou było czuć alkohol. Skrzywiła się lekko.
-Obiecałeś...
- Nie prawda. - odpowiedział. -Nic nie obiecałem. - wstał i wyszedł z kuchni.
Oczywiście Alivia nie miała wyboru i poszła za nim.
- Louis, stój.
- Co? - odwrócił się zły.
Widziała jego złość. Jej oczy się szlikły, a ciało drżało z przerażenia. Kiedy był na nią zły w szkole, czy na parkingu...Nigdy się nieczego nie obawiała. Ale teraz kiedy wiedziała, jak spędzał czas wolny...Kiedy była z nim sam na sam bała sie jeszcze bardziej widząc go w takim stanie.
- Przepraszam- jęknęła cicho- ja po prostu... myślałam, że dotrzymasz słowa. Że wytrzymasz bez alkoholu.- przełknęła głośno ślinę- lepiej będzie jak już sobie pójdę- odwróciła sie na pięcie, ale chłopak złapał ją za ramie.
- Po pierwsze to jakieś 100 kilometrów. Nie dojdziesz. - spojrzał na nią. - To nie jest takie proste. Ja tego potrzebuję
Skrzywiła się na jego słowa. Podeszła bliżej i położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Spoglądała w dół.
- Mój brat...- jęknęła- On też kiedyś tego potrzebował. Może bardziej niż ty- jej oczy się zaszkliły. Nie radziła sobie z tym wszystkim- Nie chcę byś skończył tak jak on. Już raz przez to przechodziłam, rozumiesz?
- Nie jestem twoim bratem a nawet kimś bliskim.
- Nie obchodzi mnie to, jasne?- była sflustrowana- Masz racje, jesteś dla mnie nikim. Ale to nie znaczy, że mam pozowlić ci się upijać na śmierć, okej?
- Jasne
- Louis- zobaczyła na twarzy chłopaka nie tyle złość do grymas. Trudno było jej określić jak chłopak mógł się teraz czuć. Był dla niej ogromna zagadką... Bez słowa przytuliła go do siebie, zaciągając się jego wyjątkowym zapachem.
- Co robisz... ? - zdziwił się. Nikt nie wykonywał takiego gestu wobec niego
- Nic- lekko się speszyła. Nie lubiła, gdy chłopak komentował to co robiła...Krępowało ją to- Próbuję po prostu cię przytulić i sprawić byś przestał być na mnie zły.
- Nie jestem zły..
- Czyżby? - spojrzała na jego twarz- twoje oczy mówią co innego.
- Odpuść. - westchnał.
- Nie- była zdecydowana. Bardziej niż się sama po sobie tego spodziewała- Unikasz ciągle odpowiedzi... Nawet nie potrafisz wyjaścnić dlaczego jesteś zły. To chore, Louis!
- Jestem chory zrozum to w końcu!
Poczuła się źle. Nie lubiła gdy chłopak tak o sobie mówił. Nie znała go dobrze, ale jego samoocena była na pewno poniżej poziomu. Stanęła na palcach. Przyciągnęła jego głowę do siebie, tak że jego nos dotykał jej.
- Nie. Nie zrozumię. Może i dajesz mi do tego tysiące powodów, ale ja zawsze znajdę ten jeden, by temu zaprzeczyć. Wiem, że jestem dla ciebie nikim i że... nienawidzisz mnie. Ale po prostu lubię cię...- nie traciła z nim kontaktu wzrokowego, choć podczas wypowiadania ostaniego zdania mocno zamknęła oczy.
- Za co? - westchnął patrząc w jej oczy.
Kompletnie nie rozumiał tej dziewczyny. była specyficzna.
Nie zrobił nic dobrego dla niej... Wręcz przeciwnie. Ignorował ją, spławiał. A ta ciągle była przy nim.
- Też chciałabym to wiedzieć- pokiwała głową nie dowierzająco- pewnie za to jaki jesteś. Zazwyczaj za to lubi się ludzi.
Przyciągnął ją i mocniej przytulił. Nie wiedział co ma jej powiedzieć. Źle się czuł.
Myśl, że nie potrafi nikogo obdarzyć uczuciem bolała go jak nigdy dotąd. Stali chwilę wtuleni w siebie.
- Przepraszam- rzuciła, kiedy jej telefon zaczął dzwonić- muszę odebrać, to moja przyjaciółka.
Chłopak nie słyszał nic prócz ,,Tak'' ,,No mówiłam ci już, nie ma mowy'' ,,Zaufaj mi'' ,, Będzie dobrze''
Usiadł na fotelu i patrzył bezsensu w okno.
Kiedy skończyła wróciła do salonu i posłała chłopakowi słaby uśmiech.
- Idziemy spać?

- To dobry pomysł. Chodźmy.
- Ymm...- jęknęła kiedy wchodzili do jednej sypialni. Jednak nic nie powiedziała. Z jednej strony czuła sie dziwnie mając spać z nim w jednym pomieszczeniu, łóżku, a z drugiej strony tak bardzo się z tego cieszyła.
- Mam jedną. Śpij tu. Ja idę do salonu. Masz. - podał jej swoją koszulkę
- Możesz zostać tutaj- powiedziała zaciskając mocno w pięściach materiał.
- Tam jest łazienka. - pokazał na drzwi
- Dziękuję- posłala mu uśmiech. Udała się do toalety. Nie była może tak wielka jak jej, ale bardzo jej się podobała. Wzięła szybki prysznic i wytarła sie ręcznikiem. Założyła bieliznę, a na to koszulkę chłopaka. Jej materiał sięgał jej za pośladki, dokładnie je zakrywając. Wyszła z pomieszczenia, a chłopak siedział na brzegu łóżka trzymając w ręku szluga.
W pokoju smierdzialo dymem. Nie lubiła tego no ale to jego dom. I tak już rządziła się z alkoholem.
Usiadła obok niego i podciągnęła nogi pod kolana. Spoglądała na każde wciągnięcie dymu przez chłopaka. Nie był jak wszyscy chłopcy... Nie miał nic wspólnego z tymi, których znała.
- No już. - podniósł się. Zgasil papierosa i wyrzucił go przez okno zamykając je. - Spij .
- Kanapa w salonie nie jest odpowiednia do spania- rzuciła, tym samym zatrzymując chłopaka, przed opuszczeniem sali- łóżko jest duże.
- Ale to nie komfortowe.
- Louis- zaśmiała się- ja nie jestem słoniem. Nie będę na tobie spała. Po za tym co jest w tym nie komfortowego? Miałeś pewnie tyle dziewczyn u siebie w łóżku, że leżenie nie powinno być dla ciebie nie komfortowe
- Co ty sobie ubzduralas z tymi dziewczynami?
- Nic- zaśmiała się, jak gdyby to było najbardziej oczywistą rzeczą w świecie- To po prostu oczywiste- wystawiła mu język i poklepała miejsce obok siebie z uśmiechem.
Położył się z nIą. - Nie prawda.
- Chyba nie chcesz mi przez to powiedzieć, że nie masz co noc innej?- oparła głowę na łokciu wpatrując się uważnie w jego postawę.
- Nie. Spędzam czas z motorami i tylko motorami .
-Wow- jej usta lekko się rozchyliły. Jak to możliwe, że taki wspaniały chłopak tego nie wykorzystywał? Że nie bawił się z dziewczynami? Ivi nie potrafiła tego zrozumieć. Położyła głowę z powrotem na poduszkę.
- Dziewczyna z którą kiedyś się zwiążesz będzie prawdziwą szczęściarą- powiedziała, uśmiechając się do sufitu.
- No to nie będzie takiej. - zamknął oczy i wtulil się w poduszkę.
- Dlaczego?- jęknęła, próbując odebrać chłopakowi poduszkę ze śmiechem.
- Bo nie będzie. Powiedziałem ci. Tylko motocykl.
- Dziwny jesteś- pokręciła głową ze śmiechem i również wtuliła głowę w swoją poduszkę.
- Tak. Mówiłem ci. Dobranoc.
Zaśmiała się i próbowała zasnąć. W końcu jej się to udało.
Louis chodził po kuchni i starał się robić śniadanie. Wstała z łóżka i zapominając, że nadal ma na sobie t-shirt chłopaka wracała do pomieszczenia z którego wczoraj przyszli, salonu. Dom nie był duży, więc bez większych problemów jej się to udało. Zauważyła chłopaka stojącego przy kuchni. Wiedziała, że nie będzie już tak jak wczoraj... Chyba, że znów wciągał.  Ale Louis ani nie wciagal ani nie miał zlego humoru. Uśmiechnął się do dziewczyny .

- Hej- szepnęła nie pewnie w jego stronę. Usiadła przy wyspie i obserwowała w niepewności chłopaka.
- jesteś glodna? Zresztą nie ważne. Jedz. - podał jej naleśniki.
- Wow. Sam to zrobiłeś?- wskazała na wspaniale przyrządzone danie, polane czekoladą i obsypane truskawkami.
- Umiem gotować .- zaśmiał się.
- No widzę właśnie- zjadła kęs naleśnika i nadźgała truskawkę na widelec- Widzisz. O takie coś mi chodziło, kiedy prosiłam cię wczoraj byś mi o sobie opowiedział!- powiedziała ze śmiechem i wrociła do jedzenia. Naprawdę jej smakowało. Po raz pierwszy chłopak przygotował dla mniej śniadanie. Miała kiedyś chłopaka, ale to nie był prawdziwy związek... Zdradzali siebie wzajemnie, ale on pochodził z dobrej rodziny i był według jej rodziców, idealny dla niej.
- Nie mamy dzisiaj zajęc. NaresZcie sobota. - odetchnąl z ulga. Nie chciałoby mu się uczyć.
Nienawidził tej uczelni. Tak samo jak nauki. Był weekend, a on zazwyczaj spędzał ten czas zalewając się alkoholem, lub biorąc udział w nocnych wyścigach. Wczoraj jednak odpuścił go sobie. Nie wiedział jak to się stało. Nie zrobił tego od ponad dwóch lat...A może i dłużej.
- Ta, też się cieszę- uśmiechnęła się- Ale lubię cię zawsze na nich wkurzać- właśnie skończyła jeść posiłek. Wstała i wlożyła talerze do zlewu.
- No super dzięki. - pociągnął ją do ogrodu. Musiał odetchnąć świeżym powietrzem. Ochłonąć .
- Jejku- usmiechnęła się na widok wykopanego basenu na środku ogrodu- ślicznie tutaj, dupku- przekomarzała się z nim. Nie wiadomo dlaczego trzymali się za ręce. Tak po prostu. Nic to dla nich nie znaczyło, ale nie potrafili uwolnić swojego uścisku. Louis nic do niej nie czuł... Chyba.

- Też mi się podoba księżniczko.
- Nie mów tak do mnie- dźgnęła go w brzuch. Czuła się jak gdyby byli zamknięci w szklanej bańce, która w każdej chwili może pęknąć, a oni wrócą do normalnego zycia.
- Nie gadaj. - popchnął ją. Wylądowała w basenie
- Idiota!- krzyknęła. Była nadal w jego podkoszulku, więc czuła się nie komfortowo- Skoro już mnie wrzuciłeś może sam się tutaj pofatygujesz?
- Ja? Po co?
- A co? Pływać nie potrafisz?
- Potrafię kochanie.
Kiedy wypowiadał te słowa nie zdawał sobie sprawy z ich znaczenia. Były dla niego jak każde inne. Przez ciało Alivii przeszedł dziwny dreszcz. Postanowiła nie zwracać na to uwagi... I tak jej przecież nienawidził, prawda?
- No to udowodnij- wystawiła mu język i podpłynęła do brzegu basenu.
Zdjął koszulkę. Spodnie też zsunal. Zarządu znalazł się w basenie . Dziewczyna przygryzła mocno wargę, kiedy zauważyła jak bardzo jego ciało pokrywa tusz. Wypłynął z wody i złapał dziewczynę pod kolanami, tak, że jej głowa była wysoko nad nim. Oboje głośno się zaśmiali. Chłopak nie kontrolował tego co robił. Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Nigdy. Był radosny. Ciągle się uśmiechał i śmiał. Zazwyczaj chodził z kamienną twarzą. Nie uśmiechał się. Twierdził, że to głupie. Ale teraz? Ona go odmieniła. Tylko on sam jeszcze nie wiedział, czy aby na pewno tego chciał... Czy chciał by ktoś go zmieniał. Nie była dla niego nikim ważnym. Przecież dał jej do zrozumienia, że nie jest nawet jego koleżanką. Więc dlaczego tak bardzo się nią przejmował?
- Boże chodź .zimno już. _ pomógł jej wyjść.

______________________________________________________________________


CZYTASZ= KOMENTUJESZ ♥

10 komentarzy: