piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział 6


I ask you what's the matter 
You say, oh it's nothing at all
Heart's racing, outta control
And you knew that I couldn't let it go
_____________________________________________________________________

Trząsła się z zimna. Próbowała się ogrzać, ale nie potrafiła. Czym prędzej chciała wrócić do domu. Jego domu. Objął ją i weszli fo środka. Od razu poszli do łazienki.
- Nie rozbiore sie przed toba! - zasmiala sie, kiedy okryla swoje przemokniete ubrania recznikiem.
- Wiem. Już idę. _ wyszedł.
- Dziekuje- na jej policzkkach pojawily sie rumience- Louis?
- Słucham?
- Moge prosic jakas bluzke czy cos?
Chłopak poszedł do sypialni. Wyjął dla niej ubrania i zaniósł.
- Dzieki- usmiechnela sie odbierajax od niego zestaw ibrac. Byly to spodnie dresowe i jego bluzka.
Louis ponownie wyszedł. Ivi uporała się z ubraniami. Nie miała stanika, więc trochę krępowało ją to, że jej piersi wydają się tak duże w tej bluzce. Związała mokre włosy w kucyka. Wyszła z łazienki i udała się do salonu.  Louis siedział na fotelu w samych spodniach. Zapinal od nich pasek .
- Masz na dziś jakiś konkretny plan?- usiadła obok bruneta i oparła glowę na swojej ręce.
- Nie. Będę zapijal jak cię idwioze do domu bo pewnie nie chcesz tu siedzieć.A co?
- Po pierwsze, czemu znowu alkohol, cholera, no? A po drugie skąd wiesz, że nie chcę tutaj dłużej zostać?
- Lubię moją przyjaciółkę Vodke. Nie wiem.
- To może pora zerwać tę przyjaźń- położyła swoje nogi na jego kolana i nadal podpierała swoją głowę.
- Lubię ją.. - mruknął.
- Oh- udała nie wzruszoną. Przybliżyła się do niego- Nie niszcz siebie- położyła swoją dłoń na jego policzku- To nie jest tego warte.
Patrzył na nią ale już nic nie powiedział. Siedzieli i rozmawiali ze sobą przez kilka godzin. Tak po prostu. Louis miał mieć dziś ponownie wyścig. Tyle, że miał to być wyścig z partnerkami. Dziewczyny miały siadać z chłopakami na motocyklach. Jedno utrudnienie było takie, że siedziały tyłem do partnera, przywiązane do niego pasem.
- Dzisiaj muszę jechać na wyścigi..
- Pojadę z tobą- bawiła się jego włosami. Tak bardzo nie lubił, gdy ktoś to robił.
- Przestań _ delikatnie złapal jej rękę.
Odpuściła i wplotła ją w swoje włosy.
- Ale i tak jadę.
- Dlaczego ?- zapytał.
- Lubię jeździć z tobą na motorze- puścila mu oczko.
Zaśmiał się. To było niebezpieczne ale nie chciał jechać sam.
Bał się, że może stać się jej krzywda. Postanowił ją zabrać, ale nie pozwolić wsiąść jej ze sobą na motocykl. Nie tym razem...
- Dobrze. Ale nie będziesz jechać.
- Bo?- skrzywiła się nie chętnie- Chcę.
- Ale ja ci nie pozwalam.
- Louis, ja nie jestem twoja wlasnoscia. Jasne?
- Nie pojedziesz ze mną.na motorze.
Dziewczyna zmrużyła oczy. Była naprawdę zła. Nienawidziła, gdy ktoś jej czegoś zabraniał. Jeszcze w taki chory sposób. Nachyliła się nad chłopakiem.
- Podjedziesz ze mną do domu? Muszę się w coś przebrać- jęknęła.
- Tak. Ale wieczorem.
- Ok- rzuciła tylko. Jej ręka ponownie umieściła się na głowie chłopaka. Uwielbiała bawić się jego włosami.
- Jesteś uparta. - stwierdził. Westchnął pozwalając jej na to. Już nic nie mówił. Tak siedzieli.
Oglądali telewizję i rozmawiali. To dziwne jak w ciągu nie całych dwóch dni chłopak zaczął lubić tę dziewczynę. Ivi przybliżała się do chłopaka, aż w końcu położyła głowę na jego ramieniu.
- Powiedz mi tylko jedno- rzuciła nie pewnie- teraz grasz? Czy co cię tak odmieniło? No wiesz...to jaki dla mnie jesteś.
- A ja wiem? Może dlatego że nie piję? Myślę i funkcjonuje.
- W takim razie, proszę, nie pij więcej- przysunęła swoje wargi do jego, tak, że po chwili tkwili w pocałunku.
Przytrzymal jej biodra i calowali się jeszcze długo. Nie doszło do niczego więcej. Po prostu. Oboje tego potrzebowali. Oderwania się od rzeczywistości, kłótni... Oparła czoło o jego bark. Przytulił ją do siebie.
- Dziękuję- wyszeptała zacieśniając uścisk.
- Za co?
- Że odrywasz mnie od tego wszystkiego...Nauki, ciągłych pretensji moich rodziców... Za wszystko- cmoknęła jego policzek i ułożyła się głową na jego kolanach.
Glaskal ją po włosach. W sumie też jej był wdzięczny.
Jednak nie potrafił jej tego okazać. Nigdy tego nie robił i nie dałby rady zrobić. W końcu mieli zacząć ubierać się na wyścigi. Ivi wsiadła na motocykl chłopaka w jego dresach, gdyż mieli dopiero jechać do jej domu, by mogła się ubrać. Z tego powodu Louis wyjechał znacznie szybciej. Dziewczyna tak bardzo sie bala. Zayn za wszeklka cene chcial dorownac Louisowi. Wiedzial ze to nie mozliwe, ale chcial byc chociaz drugi.
Więc jechał bardzo szybko, ale to bardzo. Driftował i podnosił motor. Był trochę za Louisem, gdy ten podniósł motor tak że przez chwilę jechał na jednym kole.
W koncu dojechali do mety.
Louis zeskoczył z motoru i poszedł do po alkohol.
Ivi zauwazyla go. Podziekowala Zaynowi i z nogami jak z galaretytki i poszla za nim. Bula przerazona jego zachowaniem.
Oparł się o stół przechylając butelkę czystej do gardła.
- Przestan!- krxyknela lapiac chlopaka za ramiona i odciagnela go.
- Daj mi spokój
- Nie- jak zwykle nie odpuszczala, bo nie chciala.
- Daj mi spokój! - wrzasnął
Wystraszyla sie go. Zacisnela mocno zeby. Wytargala z jego rak butelke i ja wyrzucila. - Cholera Louis! Ogarnij sie! - miala zaplakane oczy.
- Nie mów mi co mam robić jasne?
- Louis- usiadla obok niego- Prosze. Mowila ci juz...To nie jest wyjscie.
- dla mnie jest. - odparł zakładając ręce na klatkę. Jak dobrze mu było po chociaż paru łykach wódki.
- Nie. Chodzmy stad. Wracajmy.
- Gdzie chcesz wracać?
- Ty wrócisz do swojego domu. A jesli nie chcesz to ja wroce do swojego. Ok?
- Wsiadaj na motor. Odwiozę cię.
- Nie. Nie pojedziemy motorem. Jestes pod wplywem!- sprzeciwila sie.
- Mały wpływam. Nie raz piłem więcej. Nie przesadzaj. powiedziałem wsiadaj.
- Nie- jeknela- naprawde. Zadzwonie po limuzyne.
- Nie.
- czemu? Korona ci z glowy spadnie?
- Więc dzwoń, a ja wracam. - wsiadł na motor i odpalił silik.
- Jestes okropny, wiesz?
Wsiadla za nim i objela go w talii.
- A jednak ze mną jedziesz.
- Nooo- jeknela- musze
- nie musisz. - odpowiedział.
- Ale chce. Okej?
- OCzywiscie - wycofał motor. Zaczął jechać w stronę jej domu.
- Moge przenocowac jeszcze dzis u ciebie?- powiedziala kiedy stali na swiatlach. Nie spodziewal sie tego po niej.
- A miałem zamiaru dać w żyłę.
Odetchnela glosno. - Chyba jednak tego nie zrobisz. Wtulila sie mocniej w jego plecy.
- A może. Czemu nie.
- Bo ja zostane przy tobie i ci na to nie pozwole- nadal mocno go sciskala. Jechali wyprzedzajac wszystkie samochody. Louis wypuścił powietrze z ust. Przechylił motor i przyśpieszył. Jechał prosto w stronę tira, ale w ostatniej chwili zjechał na bok. Uśmiechnął się pod nosem skręcając w dobrą drogę.
Podjechali pod dom i Louis pomogl zejsc dziewczynie z pojazdu. - Rozumiem, ze chciales nas zabic, tak?
- Przesadzasz. Zawsze tak jeżdżę
- Jestes naprawde niemozliwy- pokrecila ze smiechem glowa i podeszla do drzwi wejsciowych. Czekala az chlopak jej je otworzy.
Tak zrobił i weszli do środka. Poszedł przygotować coś do jedzenia. Alivia siedziala przy wyspie obserwujac chlopaka. Nie rozumiala go. Za nic w swiecie nie potrafila tego zrobic. Nienawidzil jej, a zaraz potem przyrzadzal dla nich kolacje. Idiotyzm.
- Masz - podał jej talerz z kanapkami.
- Dzięki- uśmiechnęla się i zjadła jedną. Tym razem to ona podsunęła swój talerz pod jego nos, widząc, że nic nie je.
- Ja nie chcę.
- Musisz coś zjeść- pokazała mu język i upiła łyk soku, który wcześniej sobie nalała.
- Nie. - wstał i przeszedł do gabinetu. Usiadł za komputerem ustaljąc kolejną akcję
Nie wiedział jednego. Miała to być akcja związana z firmą jej ojca. Nie znał jej nazwiska, więc nie miał powodu by się tego domyślić. Ivi przyszła po kilkunastu minutach do chłopaka.
Wpisał hasła w laptopa i właczył kamery.
- Co to jest?!- rzuciła podniesionym tonem wpatrując się w ekarny
- Baza danych? - przekręcił głowę patrząc na nią.
- Louis- przymrużyła oczy- cholera, to jest firma mojego ojca.
- Ooo. Doprawdy? - popatrzył na ekran z uśmiechem. - bogaty jest twój tatuś.
- Zamknij się- skarciła go- wsunęła swoje ciało pomiędzy krzesło, a biurko- Powiesz mi po co ci to?
- Domyśl się.
- Błagam, powiedz, ze tego nie zrobisz. Nie napadniesz go... Nie zabijesz...Proszę- oparła się o tył biurka. Jej oczy się zaszkliły.
- Nie mam zamiaru go zabijać - prychnął. - Okradnę go. Okradniemy. A ty nam pomożesz.
- Co?!- otworzyła szerzej oczy. Czy on o tym wiedział od początku? Wykorzystał ją?
- Właśnie wpadłem na pomysł. - uśmiechnął się. - Dobrze, że powiedziałaś że to twój tatuś.
Uspokoiła się. Nie wiedział o tym wcześniej. To dobrze. Nie wybaczyłaby mu tego. Nigdy.
- Nie będę ci, wam pomagała w żadnej chorej akcji. To mój ojciec Louis!
- I co z tego? - wzruszył ramionami. - Przyjaźń ze mną na dobrym się nie skończy.
Nie miała wyjścia, bo wiedziała zę znajdzie jakiś sposób aby ją do tego zmusić. Jest za dobry w tych sprawach. W szantażach i grożeniu.
Bała się, że jej ojciec się zorientuje... Że ją znienawidzi.
- Przyjaźń?- spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
- Posłuchaj nie chcemy żeby twojemu tacie się coś stało tak? Więc pomożesz nam.
- Jak?- przewróciła oczami i założyła ręce na piersiach.
- Wykradniesz hasła do kont
- Żartujesz sobie prawda?- zaśmiała się- skoro jesteś taki świetny w tym co robisz... zrobisz to sam.
- Tak, ale ja mam na głowie inne sprawy.
- Louis, po pierwsze, mój ojciec mnie do tego nie dopuści, nawet nie wiem gdzie miałabym ich szukać. Po drugie nie przesadzaj, bo nie będę miała z czego żyć. A tak po trzecie... Może upatrzyłbyś sobie kogoś innego?
Przyparł ją do biurka i to dość mocno.
- Posłuchaj, jeśli powiesz mu czy uprzedzisz o tym że będzie okradziony bardzo marnie skończycie.
- Jesteś podły- jęknęła, próbując odepchnąć go od siebie- wykorzystujesz mnie i szantażujesz.
- Podły? Mówiłem. Wykorzystuje? Tylko troszkę.
Dziewczyna czuła się podle. Musiała wykorzystać własnego ojca, bo ktoś kogo tak naprawdę nie znała tego chciał.
- Louis. Nie znam cię. Jak sam powiedziałeś jesteśmy sobie obcy, jesteśmy dla siebie nikim. Więc po jaką cholerę mam coś dla ciebie robić?
- Ja cię o to nie proszę. - poszedł do drzwi. - Nie chcesz mi pomóc? Okay. - wyszedł z pokoju. W salonie znalazł szklankę i Jacka Danielsa.
Ivi nie miała co robić w salonie. Po za tym nie skończyła rozmowy z Louisem. Kiedy wchodziła do salonu widziała jak chłopak siedzi ze szklanką w ręku, była to szklanka pełna alkoholu. Butelka po Jack'u stała tuż obok niego .
- Louis- podeszła do niego i usiadła na stoliku- Dlaczego znowu pijesz?

- A wiesz takie hobby. - wywrócił oczami przechylając szklankę. Z ulgą wszystko połknął
- Louis- powtórzyła jego imię. Usiadła na jego kolanach. Nie sprzeciwiał się- Proszę. Oddaj mi to- wskazała na szklankę w jego dloniach.
- Nie bo jestesmy dla siebie nikim/
- Proszę- nie odstępowała- Rozumiem, że masz z tym problem. Ale błagam odłóż to. Pomogę ci- mówiła z desperacją w głosie- Pomogę, rozumiesz? Zdobędę te głupie numery kont...kart kredytowych...
- To zdobądź - wzruszył ramionami nalewajac kolejną szklankę alkoholu.
- To ty to odłóż- wskazała na kolejną napełnioną szklankę, którą trzymał w dłoniach.
- Nie. Bez ciebie też sobie poradzę.
- Louis- syknęła i przywarła swoim czołem do jego- Proszę... Albo... Nie... Wiesz co?- zeszła z niego i podeszła do szafki- Napijemy się razem- nienawidziła alkoholu, ale miała nadzieję, że choć tym go zniechęci.
- To pijmy.
Przełknęła głośno ślinę. Nie miała innego wyboru. 
__________________________________________________________________________


PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ NIE OBECNOŚĆ NA BLOGU.
CAŁE WYJAŚNIENIE ZNAJDUJE SIĘ TUTAJ:
http://zaynmalik-fanfiction-tlumaczenie.blogspot.com/

WRACAM NA BLOGA JUŻ OFICJALNIE:) 
WINA LEŻY TYLKO PO MOJEJ STRONIE ZE WZGLĘDU NA ZANIEDBANIE, GDYŻ TO JA POSIADAM NA SWOIM KOMPUTERZE ROZDZIAŁY

CZYTASZ?
PROSZĘ, SKOMENTUJ ♥ ♥ ♥

4 komentarze:

  1. o mój boże ! Już myślałam że nie dodasz tu nic :( Rozdział jest na prawdę wspaniały <3 Myślę że będziesz częściej teraz dodawać rozdziały :)
    Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku super rozdział; proszę nie dręcz i daj nowy; buźka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wszystkim chce sie komentowac , wiec licz sie z tym ,ze nie bedzie duzo komentarzy . Jesli chodzi o rozdzial to bardzo mi sie podoba ;DDD KIEDY NEXT ? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo *.*
    Uwielbiam Twoją twórczość ;)

    OdpowiedzUsuń